Do zdarzenia doszło na terenie Białoruskiej Elektrowni Jądrowej, która znajduje się w Ostrowcu w powiecie grodzieńskim. Media informowały o tej sprawie jeszcze w ubiegłym roku - powoływały się wówczas na "tajny dokument", do którego dotarł pewien bloger.
Pożar w elektrowni atomowej na Białorusi. Władze poinformowały o tym po 9 miesiącach
Michaił Michajuk, wiceminister energii, w wywiadzie dla gazety "Respublika" przyznał, że pożar w elektrowni atomowej na Białorusi miał miejsce. Wywołały go resztki farby, które zapaliły się w metalowym wiadrze. Podkreślił również, że "system przeciwpożarowy działał normalnie i nie doszło do uszkodzenia sprzętu ani konstrukcji budowlanych".
Polityk dodał również, że konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych za tę sytuację zostały już wyciągnięte, a odpowiedni ludzie pociągnięci do odpowiedzialności. Gdyby doszło do uszkodzenia sprzętu lub konstrukcji budowlanych w elektrowni atomowej na Białorusi, wówczas społeczeństwo zostałoby o tym natychmiast poinformowane.
Wiceminister oświadczył, że powodem zwłoki w przekazaniu informacji o pożarze w Ostrowcu były wytyczne Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, które jasno mówią o tym, że incydenty tego typu nie wymaga natychmiastowego poinformowania opinii publicznej.
Michaił Michajuk dodał, że pretensje ze strony litewskich władz wynikają z braku uzgodnienia dokładnych procedur informacyjnych pomiędzy obydwoma krajami. Mińsk miał zaproponować Wilnu zestaw wytycznych, jednak Litwini nie byli w stanie się do niego ustosunkować.
Budowa elektrowni atomowej na Białorusi w Ostrowcu spotkała się ze sprzeciwem władz Litwy już na samym początku. Litewscy politycy zarzucali Białorusi, że nie mają oszacowanego bezpieczeństwa i nie wiedzą, jak to wpłynie na środowisko w Litwie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.