Najpierw wiadomość na Facebooku. Że jej już nie ma. Że nagle. I że to prawda. Potem gorączkowe szukanie dementi. I to uderzenie jak młotem. Tak, Marii Czubaszek już nie ma. Miałam cztery lata, kiedy dobijałam domowników, mówiąc w kółko: „Serwus, jestem nerwus”, to było zdanie, które słyszałam w radiu. Nie wiedziałam, że to zdanie i słuchowisko pod takim właśnie tytułem wymyśliła Maria Czubaszek.
Pani Maria była ze mną od dziecka. Wyrastałam z nałogową palaczką w domu, która jak na dziecko radiowca przystało, nałogowo słuchała radia w oparach papierosowego dymu i przy czarnej kawie. Słuchowisko Marii Czubaszek pod tytułem „Dym z papierosa”, emitowane w Programie Trzecim Polskiego Radia, również w widoczny sposób wpłynęło na mój rozwój. Nauczyłam się mówić „kląskacz” (sprawdziłam, że to wysokopienna odmiana nizinnego rechaka, ale na moim podwórku było to mega wyzwisko), „cipór” (trzymany w klatce) i „grzędzior ostrowłosy” (jadowity ktoś), a sam Kazio grany przez Wojciecha Pokorę bardzo wpłynął na moje rozumienie mężczyzn.
To ona napisała piosenki „Wyszłam za mąż, zaraz wracam”, „Miłość jest jak niedziela” czy „Rycz, mała, rycz”. Nie muszę chyba mówić, że były to moje dziecięce hity. Do „Rycz, mała, rycz” nawet wykonałam kiedyś układ choreograficzny. Dobrze, że wtedy nie było jeszcze wszechobecnych komórek z funkcją „nagraj i ośmiesz delikwenta”. Tak, pani Maria była ze mną zawsze…
Od jakiegoś czasu Maria Czubaszek przeżywała swoją drugą medialną młodość, która wybuchła z siłą wodospadu rodem z reklam zębowych protez. Rzeczywiście, w kraju, gdzie największe gwiazdy to kretynki, które nie złożą dwóch zdań bez agenta i autoryzacji, gwiazdą została starsza pani, która mówiła swoim tekstem, zabawnym i ironicznym, o języku jak chirurgiczny skalpel. Ostrym i dokładnym. Jej fenomenalne nogi, które umie eksponować, jej ostre jak brzytwa i odważne poglądy zjednywały jej zarówno wielu fanów, jak i wrogów. Otwarte przyznanie się do zrobienia kilku aborcji i brak wyrażenia w katolickim kraju obowiązkowej skruchy za grzech wielu uznawało za świętokradztwo i powód do tego, by Czubaszek wywalić w mediów. Oryginalna osobowość, niewiarygodna inteligencja i fenomenalne poczucie humoru. Zaraźliwe. Genialne. Żywe. W czasach dominującego kretynizmu sprzedawanego w mediach jako super wartość to jedna z ostatnich ostoi żywej inteligencji i dowcipu.
Kiedy zrobiła sobie operację plastyczną powiek, pokazała, że nie tylko plastikowe idiotki z napompowanymi biustami i rozumem wielkości rodzynka mają prawo chcieć wyglądać ładniej. Pokazała, że inteligencja absolutnie nie wyklucza, czy to wypełniaczy, czy podciągniętej powieki. Pokazała, co to naprawdę znaczy dystans do swego wyglądu. Do upływu czasu. Do wieku i że są tacy, którzy rodzą się starzy, ale Marii Czubaszek to nigdy nie dotyczyło.
Paliła jak smok. Kochała zwierzęta. Jadła niemal wyłącznie mrożonki albo niezdrowe parówki.
Pani Mario, jakiś czas temu napisałam, że jest Pani jak moja druga matka, choć nigdy nie chciała Pani mieć dzieci, ale tak jest. Pani mnie wychowała. Dała pazur, dała poczucie wolności, dała mi Pani wielką siłę i odwagę. Dzięki Pani zawsze będę mówić, że obrażają się tylko ludzie głupi i służba. Pani Mario, siedzę i płaczę, jest mi strasznie smutno. Taki numer nam wszystkim wyciąć? Teraz, kiedy taka wiosna niegrzecznie zielona za oknem? Kiedy wszystko się odradza i teraz Pani nie będzie? Nie skomentuje Pani tego absurdu, jaki toczy nasz świat?
Karolina Korwin Piotrowska specjalnie dla o2.pl
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.