Poziom absurdu przekroczył wszystkie normy. Panna młoda, której wesele m odbyć się na Hawajach, wymyśliła bardzo oryginalny sposób na świętowanie. Z półtorarocznym wyprzedzeniem poinformowała gości o ustalonym przez siebie dress codzie, który ma służyć do "stworzenia niezwykłego wizualnego efektu" i "przyzywania dobrobytu" w czasie tańca synchronicznego na plaży. Pogrupowała też gości według wagi, o czym donosi portal Bored Panda.
W najgorszej sytuacji znalazły się panie ważące od 45 do 73 kg. Każda ma założyć aksamitny zielony sweter, pomarańczowe zamszowe spodnie, szpilki od Christiana Louboutina oraz szalik Burberry. Ich kosztowne ubrania mają symbolicznie zapewnić nowożeńcom bogactwo. Szczupłym mężczyznom przypadły z kolei w udziale fioletowe puchate bluzy, "soda hat" i pałeczki świetliki. Cięższym osobom przykazano ubrać się od stóp do głów na czarno, ponieważ mają symbolizować zło, które trzeba przepędzić. Po skończonym tańcu wszyscy mają przebrać się w stroje wieczorowe.
Co ciekawe, nie wszyscy goście przyjęli te pomysły z entuzjazmem. Wymagająca panna młoda zobaczyła swój "regulamin" na kilku satyrycznych stronach na Facebooku i Reddicie, ale kpiny internautów nie skłoniły jej do refleksji, tylko do zakupu...wariografu. Postanowiła za wszelką cenę wyśledzić "zdrajcę" przy pomocy kupionego w internecie urządzenia. Zaoferowała też 100 dolarów pierwszej osobie, która go wyda.
Internauci są w szoku. Trudno skomentować wszystkie absurdalne żądania panny młodej, zwłaszcza że wymieniliśmy tylko część z nich. Większość komentatorów skupiło się na "niezwykłym wizualnym efekcie", który według nich będzie kolorystycznym koszmarkiem. Inni podkreślają, że aksamit i zamsz nie są materiałami, które nadają się do noszenia na Hawajach, a tańczenie na plaży w szpilkach może skończyć się złamaną nogą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.