Zdjęcie wstrząsnęło francuskim internetem. Podczas wizyty w zoo we francuskiej miejscowości Palmyre, zwiedzający zobaczyli nosorożca, który chodził po wybiegu z dwoma imionami wydrapanymi na grzbiecie. "Julien" oraz "Camille" postanowili pozostawić po sobie ślad w parku.
Przerażeni turyści myśleli, że imiona zostały wyryte ostrym narzędziem. Wezwani przez nich pracownicy zoo usunęli jednak napisy kilkoma pociągnięciami szczotki. Dyrekcja zoo uspokaja też na Facebooku - 35-letni nosorożec nawet nie poczuł tego, że stał się ofiarą wandalizmu.
Napisy wydrapano w warstwie martwego naskórka, kurzu i błota. Zostały usunięte szczotkami i nie spowodowały u zwierzęcia żadnego dyskomfortu.
Na władze zoo i tak posypały się gromy. Zwiedzający mieli szansę "podpisać się" na skórze nosorożca, kiedy zwierzę opierało się o jedną ze ścian. Niektórzy internauci uważają, że umożliwianie ludziom dotykania mieszkańców zoo niesie za sobą zbyt duże ryzyko skrzywdzenia ich przez zwiedzających.
"To jeden na 600 tys. przypadków". Dyrekcja parku odpowiada, że wybiegi są tak skonstruowane, by każde zwierzę mogło schować się przed zbyt uciążliwymi turystami- informuje lokalna gazeta "Sud Ouest".
Nie będzie zakazu dotykania grzbietów nosorożców. Jednak większa liczba pracowników zoo ma czuwać nad bezpieczeństwem podopiecznych. Władze podkreślają, że kłopoty sprawia zaledwie jeden na 600 tys. zwiedzających.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.