Gdy zobaczył, że ma zapłacić ponad 6,5 tys. euro mandatu, omal nie zemdlał. Z policyjnego druku wynikało, że miał jechać 696km/godz. w terenie zabudowanym, czyli po miejscowości Quiévrain leżącej przy granicy z Francją.
Jego zdziwienie było tym większe, że nie jechał bolidem Formuły 1, a Astrą. Zaczął więc drążyć temat i próbować ustalić, skąd wzięło się tak absurdalne wskazanie fotoradaru i tym samym kwota mandatu, który rzekomo miałby zapłacić.
Okazało się, że powód kosmicznej pomyłki był prozaiczny. Fotoradar miał awarię i nikt nie zauważył, że "oskarża" kierowcę o osiąganie nierealnych prędkości.
Ostatecznie Belg się odwołał - donosi The Telegraph.
I choć policja przyznała mu rację, mundurowi i tak wlepili kierowcy mandat. Tyle, że tym razem w wysokości 50 euro, ponieważ jadąc 60km/godz. i tak przekroczył dozwoloną w terenie zabudowanym prędkość.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.