Do 2050 roku Niemcy muszą zmniejszyć emisję dwutlenku węgla o 85-90 proc. Właśnie przez to zobowiązanie tamtejszy rząd planuje wprowadzić ograniczenia dotyczące transportu samochodowego. Jak stwierdził sam wiceminister gospodarki, Rainer Baake, bez radykalnych działań nie uda się wprowadzić prośrodowiskowych zmian - informuje TVN24 BiS.
To jest niewykonalne bez rewolucji w transporcie. Ponieważ czas życia pojedynczego egzemplarza sięga 20 lat, musimy najdalej za 15 lat uciąć rejestracje nowych samochodów z silnikami diesla i benzynowymi - powiedział wiceminister gospodarki podczas forum klimatycznego w Berlinie.
Rewolucja nie będzie dotyczyła wszystkich. Zakaz sprzedaży aut z silnikami spalinowymi ne dotknie samochodów ciężarowych, bo w ich przypadku przemysł motoryzacyjny nie wprowadził jeszcze potrzebnych rozwiązań, które umożliwiłiby ochronę środowiska.
Rząd już dopłaca eko-kierowcom. W kwietniu tego roku gabinet Angeli Merkel wprowadził uchwałę o dopłatach do zakupu samochodów elektrycznych i hybrydowych. Jest to zniżka opłacana przez państwo w wysokości odpowiednio 4 tys. i 3 tys. euro do każdego egzemplarza.
Niemcy mają z czym walczyć. Na drogach naszych zachodnich sąsiadów zarejestrowano 30 mln samochodów z silnikami benzynowymi, ok. 15,5 mln napędzanych jednostkami napędowymi diesla i tylko 130 tys. aut hybrydowych, z czego aż 25 tys. zarejestrowano w styczniu tego roku.
Autor: Kamil Karnowski
Teraz serce internetu w jednej aplikacji. Bądź na bieżąco i pobierz w Google Play albo App Store.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.