Brytyjczyk płynąc wpław ponad 7 kilometrów walczył o życie w pełnych rekinów wodach u wybrzeży Australii. Mieszkaniec okolic Zatoki Rekina na zachodnim wybrzeżu kraju, z powodu serii nieszczęśliwych wypadków został w oceanie sam, porzucony daleko od lądu.
John Craig łowił pod wodą ryby z pomocą kuszy. Gdy w pewnej chwili strzała utknęła między kamieniami, a on musiał zejść głębiej, by ją wydobyć, w czekającej na niego łodzi zgasł silnik. Szyper nie był w stanie go uruchomić. Silny prąd szybko przeniósł ją setki metrów od miejsca, w którym Craig zszedł pod wodę - opisuje historię nurka dziennik "The West Australian".
Gdy mężczyzna wypłynął na powierzchnię, widział tylko dryfującą w dali niewielką jednostkę. Skoro łódź nie wracała, uznał, że jedynym wyjściem jest samodzielny powrót do brzegu. Doświadczony pływak miał na sobie piankę, więc wyziębienie organizmu mu nie groziło. Zdecydował się płynąć powoli, by oszczędzić siły i robić jak najmniej hałasu. Zatoka Rekina nie zyskała swojej nazwy bez powodu. W tym samym czasie szyper z jego łodzi wezwał pomoc przez radio. Była godz. 16.00 w piątek, 20 października.
Tętno skoczyło mi ostro w górę. Wsadziłem głowę pod wodę, żeby sprawdzić, czy nadal jestem w tym samym miejscu. Wtedy zobaczyłem koło siebie tego wielkiego rekina tygrysiego. Miał ze 4 metry i był ode mnie na wyciągnięcie ręki. Od 10 lat szkolę tu nurków, ale nigdy tak dużego w tych wodach nie widziałem. Po chwili pojawił się koło niego żarłacz brunatny. Uznałem, że czas się zabierać z tego miejsca - opowiedział już po uratowaniu.
*Craig może mówić o sporym szczęściu. *Miał wystarczająco dużo sił, by przepłynąć aż 4 mile morskie. Miał też ze sobą kuszę, którą odganiał się od śledzącego go kilkanaście minut rekina. Gdy już dotarł do brzegu, znalazł się na kompletnym odludziu. Próbował refleksami świetlnymi własnej maski przywołać jakąś łódź, ale bez skutku. Zdecydował się iść wzdłuż wybrzeża licząc, że trafi na turystów czy jakieś obozowisko. Zdołał przejść kilka kilometrów gdy dostrzegł go pilot samolotu ratunkowego wykonujący ostatni, z powodu kończącego się paliwa, przelot. Po kilkudziesięciu minutach wysłana w pobliże łódź ostatecznie uratowała mężczyznę. Gdyby nie relacje świadków i jego własne nagrania, ciężko byłoby uwierzyć w taką historię. Opisała ją także australijska telewizja. Wideo tutaj oraz tutaj.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.