Policja w Birmingham otrzymała pierwsze zgłoszenie o godz. 2:32. Kiedy jednak funkcjonariusze przyjechali do meczetu na Birchfield Road, sprawcy lub sprawców już nie było. Po mniej więcej 42 minutach przyjęli zgłoszenie o kolejnym ataku, tym razem na Slade Road.
W całym mieście nastąpiła mobilizacja policji. Wkrótce odkryto zniszczenia w jeszcze trzech meczetach. Wybito w nich szyby przy pomocy młotka.
Nie wiadomo, kto stoi za atakami. Policja podejrzewa, że są one ze sobą powiązane. W śledztwo zaangażowana została grupa antyterrorystyczna.
Ataki zaniepokoiły brytyjskie władze. Minister spraw wewnętrznych Sajid Javid napisał na Twitterze, że "w naszym społeczeństwie nie ma miejsca dla nienawistnego zachowania i nie będzie ono akceptowane". Adil Parkar z Rady Meczetów w Birmingham stwierdził z kolei, że jest "zbulwersowany", ale zaznaczył też, że ataki w gruncie rzeczy nie są zaskoczeniem.
Spodziewaliśmy się, że wydarzy się coś takiego. Rozmawialiśmy z policją, która była bardzo szczera i otwarta. Za każdym razem, kiedy na świecie dochodzi do jakiegoś incydentu, pojawiają się u nas idioci, którzy robią takie rzeczy – stwierdził Parkar w rozmowie ze Sky News.
Dodał, że społeczność muzułmańską ogarnął strach. Rodzice boją się o dzieci, które codziennie odwiedzają meczety.
Zapanowały strach, złość i sceptycyzm co do tego, co rząd robi w tej chwili w sprawie ochrony naszych meczetów – oznajmił.
Głos zabrał też lider rady miasta. Ian Ward zaznaczył, że w Birmingham nie ma miejsca dla "nienawiści i islamofobii".
To miasto zbudowane na tolerancji, jestem dumny z faktu, że w Birmingham wszyscy są akceptowani, niezależnie od rasy, religii, płci czy orientacji. Jak widzieliśmy tydzień temu, gdy doszło do tragicznych wydarzeń w Christchurch, islamofobia to trucizna, której nie można lekceważyć – oświadczył.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.