Strzelanina miała miejsce w pobliżu centrum handlowego. Rzecznik ministerstwa obrony w Tajlandii powiedział w rozmowie z BBC, że Jakraphanth Thomma zaatakował swojego przełożonego, po czym zaczął strzelać najpierw w bazie wojskowej, potem w buddyjskiej świątyni, a następnie w centrum handlowym.
Strzelec użył karabinu maszynowego i zastrzelił wiele niewinnych osób – stwierdził z kolei rzecznik policji, którego cytuje „Daily Mail”.
W trakcie masakry sprawca zrobił selfie. Cały czas korzystał też z Facebooka i Instagrama, zamieszczając tam kolejne zdjęcia i wiadomości. Mówił na przykład, że „jest zmęczony”, i zastanawiał się, „czy oni już umarli”. Wcześniej zamieścił na Instagramie wiadomość, że „nikt nie ucieknie przed śmiercią”.
Tajlandia. Sprawca mógł wziąć zakładników
Po ataku sprawca ukrył się w centrum handlowym. Pojawiły się doniesienia, że wziął zakładników. Późnym popołudniem czasu polskiego, po kilku godzinach od rozlewu krwi, wojsko i policja przeprowadziły szturm na centrum handlowe, w wyniku którego uwolniono setki przebywających tam osób. Po godzinie 19:00 naszego czasu informowano jednak, że w budynku, na wyższych piętrach, nadal mogą być dziesiątki ludzi. Do tej pory strzelca nadal nie schwytano. Nieznany pozostaje jego motyw.
W sieci pojawiły się filmy z ulic Tajlandii. Widać na nich uciekających ludzi i słychać strzały. Policja informuje, że poza ofiarami śmiertelnymi kilkadziesiąt osób zostało rannych.