Postawiono mu w sumie 51 zarzutów. 26-letni Tyler Barriss przyznał się do wszystkich i został skazany na 20 lat bezwzględnego więzienia. Kalifornijczyk był zawodowym graczem, który w wolnych chwilach dzwonił na policję, wywołując fałszywe alarmy bombowe. Jego ostatni "dowcip" skończył się tragedią.
Założył się, grając w Call of Duty. Barriss podjął wyzwanie rzucone mu przez innego gracza i zadzwonił na policję - informuje "Independent". Podyktował dyżurnemu adres otrzymany od drugiego gracza i poinformował, że zastrzelił swojego ojca i trzyma na muszce matkę i rodzeństwo.
Oblałem już cały dom benzyną, mógłbym go podpalić - groził.
Pod wskazany adres w Kansas wysłano oddział SWAT. 28-letni Andrew Finch otworzył drzwi policjantom, którzy kazali mu położyć ręce na głowie.
Miał zastosować się do polecenia. Jednak podnosząc ręce wykonał ruch, który jeden z policjantów zinterpretował jako sięganie po broń. Finch został śmiertelnie postrzelony. Po jego śmierci okazało się, że był w domu sam. Osierocił dwoje dzieci.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.