*Dylan McWilliams surfował na desce u wybrzeży Hawajów. *O mało tam nie zginął. Zaatakował go żarłacz tygrysi. Całe szczęście skończyło się tylko raną nogi. Młody chłopak kopnął w drapieżną rybę i uciekł do brzegu.
*Gdy lokalne media zainteresowały się Amerykaninem, okazało się, że takie sytuacje, to dla niego nie pierwszyzna. *W ubiegłym roku wybrał się na kemping w rodzinnym Kolorado. Spał poza namiotem. Około 4 nad ranem obudził się, gdy poczuł szczękę niedźwiedzia na swojej głowie. Jedynie znajomość zwierząt pozwoliła mu wyjść cało ze starcia z 300-kilogramowym niedźwiedziem. Uderzał go w oczy, aż niedźwiedź pozwolił mu odejść. "Przygoda" pozostawiła blizny na jego głowie.
W swoich podróżach Dylan spotkał także grzechotnika. Zaatakował go trzy lata temu podczas wyprawy w stanie Utah.
Szedłem ścieżką i myślałem, że kopnąłem kaktusa. Nie mogłem go jednak zauważyć, a chwilę później zobaczyłem zwiniętego grzechotnika – cytuje Dylana Williamsa BBC.
Skończyło się głównie na strachu. Do organizmu Amerykanina dostało się trochę jadu. Była to jednak niewielka ilość. Przez kilka dni czuł się po prostu nieco gorzej.
*Chłopak od kilku lat podróżuje tylko z plecakiem po dzikich terenach Stanów Zjednoczonych i Kanady. *Zarabia na to dorywczymi pracami. Czasami pomaga na ranczu, a w innych przypadkach jest instruktorem w szkołach przetrwania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.