Ze strachu przed wybuchem Mount Agung z indonezyjskiej wyspy uciekły dziesiątki tysięcy ludzi. Według danych Ministerstwu Zapobiegania Katastrofom Naturalnym (BNPB) wulkan zaczął pluć w niebo popiołem we wtorek, tuż po godz. 17 miejscowego czasu.
Pomimo dość dramatycznych obrazów przekazywanych przez media, urzędnicy proszą mieszkańców o unikanie paniki i nie podchodzenie do wulkanu na odległość bliższą, niż 7,5 km - donosi rt.com.
Co ciekawe, ruch turystyczny nie ustał. Wulkan eksplodował, ale samoloty z turystami i po turystów nadal lądują. BNPB twierdzi, że turyści na Bali są bezpieczni, "o ile nie zbliżają się do Mount Agung". Wulkan obudził się w sierpniu tego roku. Widmo obecnej erupcji skłoniło wówczas władze do przeprowadzenia masowej ewakuacji wszystkich żyjących w promieniu 12 km od drżącej w posadach góry. Od września do października wywieziono z rajskiej wyspy w sumie 130 tys. osób.
W ostatnich tygodniach poziom alertu obniżono nieco z najwyższego. Wydawało się, że sierpniowe dudnienie nie miało ostatecznie przynieść żadnych efektów. Dlatego, gdy erupcja jednak nastąpiła, w bezpiecznej odległości i 278 schronach pozostawało tylko ok. 30 tys. mieszkańców.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.