Amerykanin dostał telefon od spanikowanej żony. Holly Persic prowadziła samochód w Pittsburghu, kiedy silnik zaczął wydawać dziwne odgłosy. W tym samym momencie kobieta poczuła zapach spalenizny. Zadzwoniła do męża, który kazał jej natychmiast się zatrzymać i przesłać mu zdjęcie silnika.
Chris Persic nie mógł uwierzyć własnym oczom. Dziwne zachowanie silnika natychmiast się wyjaśniło. Na zdjęciu przesłanym od żony Amerykanin zobaczył przód swojego samochodu przykryty trawą i orzechami włoskimi.
Były wszędzie, pod akumulatorem, wokół chłodnicy. Orzechy na silniku były czarne i pachniały, jakby były już silnie uprażone - wspomina Amerykanin.
Godzinę zajęło im wstępne oczyszczenie silnika. Persic przyjechał do swojej żony i wspólnie wyrzucili z wnętrza samochodu większość trawy i orzechów. Zapewniają, że było ich co najmniej 200. Amerykanie stwierdzili, że ich auto zostało wykorzystane przez okoliczne wiewiórki jako kryjówka na orzechy.
Mechanicy znaleźli kolejnych kilkadziesiąt orzechów. Kiedy para oczyściła silnik na miarę swoich możliwości, pojechali prosto do warsztatu samochodowego. Mechanicy usunęli płytę podłogową, spod której wysypały się kolejne orzechy. Ostatecznie auto wymagało jedynie czyszczenia.
Krótko mówiąc, jeśli parkujesz na zewnątrz, wyświadcz sobie przysługę i co jakiś czas zaglądaj pod maskę - radzi rozbawiony Chris Persic.
We wrześniu oddali samochód na przegląd. Od tego czasu para nie zaglądała pod maskę samochodu, który parkują pod swoim domem w pobliżu dużego drzewa orzechowego. Persic wspomina, że od kilku tygodni razem z żoną dziwili się małej liczbie orzechów leżących na podwórku. Mieli szczęście, że składowana pod maską trawa była wilgotna, w przeciwnym razie szybko by się zapaliła.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.