Kierowca wrocławskiego busa nie przejmował się takimi drobiazgami jak bezpieczeństwo. Policjanci z drogówki zwrócili na niego uwagę na jednej z podwrocławskich dróg. Kierowca cały czas otwierał okno i regulował lusterko, nie przerywając jazdy.
Jednak to był dopiero początek swoistego rajdu 46-letniego mieszkańca powiatu ząbkowickiego. Wykonując manewr skrętu na rondzie, nie zastosował się do przepisów i pojechał pod prąd - relacjonuje st. sierż. Krzysztof Marcjan z policji z Wrocławia.
Kierowca ryzykował życiem swoim i kilkudziesięciu pasażerów. Następnie zlekceważył znak STOP ustawiony przy oznakowanym przejeździe kolejowym. W pewnej chwili sami policjanci nie mogli uwierzyć, na jaki pomysł wpadł kierujący pojazdem 46-latek.
Mężczyzna otworzył okno i miotłą na długim kiju przytrzymywał lusterko zewnętrzne, aby móc kontynuować, i tak już skrajnie niebezpieczną jazdę - informuje st. sierż. Marcjan.
Wtedy policjanci zatrzymali busa do kontroli. Dowiedzieli się, że samochodem podróżowało kilkudziesięciu pracowników podwrocławskiej firmy. Kompletnie zdezelowany bus nie nadawał się do kontynuowania podróży, policjanci zakazali kierowcy dalszej jazdy.
Mężczyzna dostał tysiąc złotych mandatu. Pasażerowie musieli poczekać na autobus zastępczy, który bezpiecznie zawiózł ich do miejsca pracy. A kierowca oprócz mandatu za popełnione wykroczenia dostał 8 punktów karnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.