Małżeństwo ze Świdnicy pojechało do lasu, by ich pies mógł tam pobiegać. Kobieta relacjonuje, że jej mąż odpiął psa, jednak zwierzę dziwnie się zachowywało - po chwili wróciło do auta i nie chciało z niego wyjść. Właścicielka postanowiła więc przejść się razem z nim.
Podczas spaceru kobieta zauważyła, że na ziemi coś leży. Wiedziała, że ludzie wyrzucają w lasach mnóstwo śmieci, więc sądziła, że to manekin lub lalka.
Przez myśl mi nawet nie przeszło, że to mogą być zwłoki - powiedziała Polsat News pani Bogumiła. - To nie było tak od razu widoczne, że to jest człowiek. Nie podchodziłam za blisko, popatrzyłam i wyglądało to, że to albo manekin albo jakaś lalka.
Zaniepokojona kobieta zawołała męża. Mężczyzna zasugerował, by zadzwonić na policję. Wkrótce na miejscu pojawili się funkcjonariusze, którzy rozpoznali, że prawdopodobnie to ciało zaginionej 10-latki z Mrowin.
Kobieta wyznaje, że to co zobaczyła bardzo nią wstrząsnęło. "To jest nie do zapomnienia" - mówi. - "Boję się gdziekolwiek popatrzeć, spojrzeć".
10-letnia Krisina zginęła w wyniku ran kłutych klatki piersiowej i szyi. Do zabójstwa przyznał się 22-letni Jakub A. Mężczyzna usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem oraz podżegania innej osoby do udziału w zabójstwie.
Na jaw wciąż wychodzą nowe fakty w sprawie. Jakub A. początkowo wypierał się odpowiedzialności za zbrodnię i twierdził, że ma alibi. Próbował zmylić śledczych i upozorować gwałt. Nóż, który był narzędziem zbrodni, wyrzucił do Odry.
Okazuje się także, że Jakub A. był rodziną 10-latki. Z nieoficjalnych informacji wynika, że 22-latek był zakochany w matce Kristiny.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl