14-letni Devon White miał wyjątkowego pecha. Podczas wypoczynku w Sperlonga niedaleko Rzymu, Brytyjczyk ranił się w oko harpunem. Ojciec i starszy brat 14-latka byli na tej samej łodzi, ale nie zdążyli zareagować. Przybyli na miejsce medycy nie mogli uwierzyć, że chłopiec przeżył taki wypadek.
Miał harpun wbity w głowę, a wciąż żył i rozmawiał. Niesamowite, że nie umarł. To sprawa anioła stróża, albo Boga, który pomógł mu ujść z życiem - zapewnia "The Sun" dowódca karabinierów, Salvatore Capasso.
*Do zdarzenia doszło podczas zabawy harpunem przy nadmorskich skałach. *Miejscowa policja wyjaśnia, że pocisk musiał być uszkodzony. Właśnie dlatego nie załadował się prawidłowo i wystrzelił w najmniej odpowiednim momencie. Ułamek sekundy później miał utknąć w oczodole 14-latka.
Podczas przeładowania nie zachowali należytej ostrożności. Pocisk nie zablokował się poprawnie. Kiedy dziecko wstało, harpun wystrzelił przebijając jego maskę. Na szczęście nie trafił w mózg i ważne naczynia krwionośne - wspomina Capasso.
14-latek jest zbyt młody, by samodzielnie obsługiwać broń. Prokuratorzy zastanawiają się, komu powinni postawić zarzuty - ojcu, czy starszemu bratu. To oni dowodzili podczas zabawy. Ostateczna decyzja nie została jeszcze podjęta.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.