Portugalczyk znalazł swoją niszę na rynku. Za każde 160 km pokonane na piechotę w czyimś imieniu 52-letni mężczyzna liczy sobie 2.500 euro. Stawka zdecydowanie rośnie, kiedy klient zażyczy sobie, żeby ostatni kawałek przeszedł na kolanach. Również za inne życzenia trzeba płacić dodatkowo: 25 euro za zapalenie świeczki czy 250 euro za odmówenie różańca. Twierdzi jednak, że nie zarabia na tym, ponieważ pieniądze pokrywają koszt jego podróży i wyrównują nieobecność w pracy.
Nie chodzi o zarabianie pieniędzy, ale pomoc innym. Nie ma znaczenia, że nie możesz iść na pielgrzymkę, ponieważ ty jesteś mną, a ja tobą, jeśli wiesz o co mi chodzi. To umowa, jaką zawieramy z Bogiem - tłumaczy Carlos Gil cytowany przez odditycentral.com.
Podróż zabiera mu sześć dni w jedną stronę. Chodzi bocznymi drogami, a nocuje u ludzi gotowych go przyjąć pod swój dach. By udowodnić, że odbył podróż, zbiera pieczątki z różnych miejsc po drodze. Pielgrzymem do wynajęcia Gil jest od szesnastu lat, a podróże do Fatimy odbywa dwa-trzy razy w roku. Jest jedyną w Portugalii i jedną z niewielu osób na świecie, którzy trudnią się taką pracą. Inni pielgrzymi uważają to za hańbę i oszustwo, ale on robi swoje i nie patrzy na innych.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.