Mężczyzna przebywał na tajlandzkiej wyspie Koh Phi Phi Don, kiedy kontakt z nim nagle się urwał. O sprawie informowaliśmy w tym miejscu. Wystarczy powiedzieć, że młodzieniec wystraszył nie na żarty najbliższych. Ostatnia wiadomość, którą wysłał z telefonu ("Powiedziałem już za dużo. Nie mogę rozmawiać. Kocham Cię"), postawiła wszystkich na nogi. Jego chora na raka matka postanowiła przerwać leczenie, aby odnaleźć zaginionego syna, który po roku pobytu w Azji miał wrócić na święta do domu.
Okazuje się, że Jordan Jacobs dobrze się bawił i nie miał pojęcia o całym zamieszaniu. Został odnaleziony na plaży podczas spaceru. Przyznał, że zmienił plany i nie zamierzał wracać na Boże Narodzenie do domu. Kiedy trafił na posterunek policji znajdujący się na wyspie, przeprosił za to, co zrobił. Jego "żart" kosztował najbliższych sporo nerwów i kilka nieprzespanych nocy.
Nie miałem ładowarki do telefonu przez kilka dni, więc nie miałem pojęcia o tym, co się dzieje, bo nie sprawdzałem internetu. Dopiero kiedy obudziłem się dziś rano, zobaczyłem, co się wyprawia. Pomyślałem: "Cholera, to wszystko poszło za daleko" - powiedział skruszony Jordan w rozmowie z "The Telegraph".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.