Według części paryskich mediów (m.in. "Le Parisien"), wielkiego kota zastrzelił koło mostu Garigliano jego właściciel. Inni mówią, że strzelała policja. Zwierzę ponoć uciekło z cyrku Bormann, którego namiot rozstawił się kilka dni wcześniej w okolicy. Pojawienie się groźnego zwierzęcia na ulicy wzbudziło sporą panikę. Po chwili znikło ono, by pojawić się na torach prowadzących do stacji linii T3A. Zarząd komunikacji publicznej Paryża (RATP) nakazał ewakuację stacji. Ruch tramwajów został wstrzymany.
Początkowo myśleliśmy, że to była jakaś usterka techniczna. Dopiero motorniczy wyjaśnił nam, że to był tygrys. Siedzieliśmy w wagonie i zastanawialiśmy się, co się dzieje. Po 20 minutach nas wypuścili - "The Daily Telegraph" cytuje Thomasa, pasażera jednego z zatrzymanych tramwajów.
Gdy ludzie obserwowali wydarzenia zza szyb, uzbrojeni policjanci i pracownicy cyrku próbowali znaleźć groźne zwierzę. Mieli ze sobą długi kij z doczepionym na końcu kawałkiem mięsa. Potem zrezygnowali z łapania i kazali policji użyć ostrej amunicji.
Po chwili z kierunku peronów stacji tramwaju słychać było huk wystrzałów. Po kilku minutach policja potwierdziła, że niebezpieczeństwo minęło i tygrys nie żyje. Cały incydent trwał mniej więcej od godz. 17.50 do 18.20.
Dziennikarz gazety "Libération" przyglądał się kilka dni temu warunkom, w jakich cyrk Bormann trzymał swoje tygrysy. Poskarżył się na Twitterze, że w małej klatce trzymają trzy duże zwierzęta.
Widziałeś lub słyszałeś coś ciekawego? Poinformuj nas, nakręć film, zrób zdjęcie i wyślij na redakcjao2@grupawp.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.