Choć wakacje nad Bałtykiem nigdy nie należały do tanich, tak w tym roku można tam wydać krocie. Dosłownie. Właściciele restauracji odrabiają straty po lockdownie i argumentują, że ceny rosną wszędzie. I nad morzem... nie może być inaczej.
W tym roku trzeba przygotować się na naprawdę ogromne wydatki. Pewien turysta pojechał odpocząć w Ustroniu Morskim i pokazał rachunek z jednej z tamtejszych tawern. Ciężko jest nie przetrzeć oczu ze zdumienia. Mężczyzna na dowód opublikował zdjęcie swojego paragonu.
Na paragonie widnieją: dwie porcje dorsza, trzy porcje frytek, dwa napoje i jedna surówka. Za to wszystko gość tawerny zapłacił aż 198 zł. Najwięcej, bo 158 zł kosztowała ryba. Cena jest wyższa, gdy otrzymamy większy kawałek słynnego nadmorskiego przysmaku.
Jak ławo można obliczyć, czteroosobowa rodzina zapłaciłaby niemal 400 złotych tylko za jeden obiad. A przecież trzeba jeszcze zjeść śniadanie i kolację, nie wspominając o innych przyjemnościach. Wychodzi więc na to, że wakacje nad polskim morzem mogą być o wiele droższe od zagranicznych wycieczek.