W trakcie lotu statku kosmicznego Elona Muska doszło do niespodziewanego problemu. Kryzys dotyczył toalety. O kosmicznym problemie toaletowym poinformował serwis cnn.com.
Kosmiczna toaleta tylko z pozoru przypomina te ziemskie. Ze względu na kosmiczną grawitację wszystko, co na Ziemi spada w odmęty muszli, w kosmosie potrzebuje pomocy wentylatorów. Bez ich udziału po prostu rozleci się po całym pomieszczeniu. Do takiego kosmicznego bałaganu doszło właśnie w SpaceX.
Popsuta toaleta uruchomiła alarm w statku kosmicznym na orbicie. Dlatego też załoga w kontakcie z obsługą naziemną zareagowała na ten alarm. Na szczęście okazało się, że kosmicznym podróżnikom nie grozi żadne niebezpieczeństwo. No, może poza nieprzyjemnymi widokami w toalecie.
Scott "Kidd"Poteet poinformował później, że były problemy z systemem zarządzania odpadami, ale nie wnikał w szczegóły, co od razu wywołało falę spekulacji dotyczących skali problemu z nieczystościami w toalecie. Awaria na pewno nie zagroziła życiu załogi, ale nie jest czymś, o czym chcieliby opowiadać.
Problem z odchodami w statkach kosmicznych jest tak stary, jak pierwsze programy lotów pozaziemskich. CNN przypomina historię misji Apollo 10 z 1969 roku, podczas której jeden z astronautów poinformował ziemskich kontrolerów, że w pomieszczeniu mają odpadki. Wszyscy domyślamy się, o jaki rodzaj nieczystości chodziło astronautom.
Tego typu historie pokazują nam, że choć ludzkość może planować podbój wszechświata, to wciąż musi pamiętać o swojej fizjologii, która w kosmosie może być bardzo, ale to bardzo problematyczna.