Sałatki, makarony, burgery - w menu ciężko o danie, którego kwota wynosiłaby poniżej 40 zł. Wiele dań głównych kosztuje powyżej 50 zł, a desery powyżej 20 zł. Podsumowując - pełen obiad dla jednej osoby to wydatek rzędu ponad 100 zł. Skąd takie ceny?
Inflacja uderza w przedsiębiorców
W rozmowie z "Faktem" gwiazda wytłumaczyła, dlaczego dania w jej restauracyjnym menu kosztują aż tyle.
To jest w tym momencie bardzo trudny biznes. We znaki daje się nam inflacja, a zwłaszcza ceny żywności. Tu nie chodzi o to, że kilogram schabu jet droższy. To nie determinuje cen w restauracjach. Największy wpływ na nie ma ją ceny takich produktów jak jajka, masło, tłuszcze, które są w większości potraw. Ceny są wysokie: masło podrożało w ostatnim czasie o 100 proc., jajka jeszcze więcej - mówiła Ewa Wachowicz.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Właścicielka restauracji przyznaje, że w tej chwili czynsz nie jest jej zmartwieniem, gdyż porozumiała się z miastem, dzięki czemu umowa nie jest dla niej zbyt obciążająca. Inaczej wygląda sytuacja ze składnikami do dań.
Teraz kupując towar do restauracji, tak planujemy, by dany produkt nie był wykorzystywany tylko w jednym daniu. Chodzi o to, by utrzymać atrakcyjność restauracji, ale żeby nie lekceważyć aspektu ekonomicznego. W tej chwili nic nie ma prawa się zmarnować - zapewnia Wachowicz.
Będzie jeszcze drożej
W restauracji w marcu pojawi się nowa karta, a wraz z nią - jeszcze wyższe ceny. Bo biznes musi się domykać - przyznaje ze smutkiem gwiazda. Sytuacji nie ułatwiają rachunki za media.
Odczuwamy też wzrost cen energii dostarczanej do chłodziarek i innych kuchennych urządzeń i gazu, na którym gotujemy. Prąd nam zdrożał 100 proc. miesiąc do miesiąca. Podobnie gaz. W tej chwili za prąd płacimy ok. 20 tys. zł miesięcznie, a z gaz ok. 30 tys. zł - mówi Wachowicz w rozmowie z "Faktem".
Gwiazda podwyżki odczuwa także na własnej skórze. Przyznała, że znacznie więcej musi w tej chwili płacić za ogrzewanie swojego domu w górach.