Od kilku miesięcy drożeje niemal wszystko. W kwietniu tego roku ceny w Polsce były o 2 proc. wyższe niż w marcu. Kwietniowa inflacja osiągnęła rekordowy poziom 12,3 proc. w skali roku. Jak sytuacja gospodarcza wpłynęła na ceny w restauracjach?
Znana dziennikarka Katarzyna Bosacka opublikowała w mediach społecznościowych kolejne "paragony grozy", które dostała od swoich czytelników w ostatnich dniach. Wielu autorów zdjęć otwarcie przyznaje, że jest szoku, jak szybko rosną ceny w lokalach.
Cały czas dostaję od Was wiadomości z informacją, ile zapłaciliście za dany obiad czy napoje podczas majówkowego wypoczynku. Piszecie, że jesteście w szoku, że ceny tak podskoczyły. Ale dostaję również informacje, że w niektórych miejscach ceny są takie same jak rok temu, co napawa optymizmem - przekazała Katarzyna Bosacka na Facebooku.
Dziennikarka pokazała dwa paragony z kawiarni i dwa z restauracji. Pani Anna za 3 małe ciastka w przydrożnej cukierni zapłaciła aż... 51,78 zł.
Ja myślałam, że to żart, jak dostałam ten rachunek. Nie było żadnych cen przy produktach, więc się skusiłam - napisała pani Anna w wiadomości do Katarzyny Bosackiej.
Inny obserwator dziennikarki za dwie sztuki halibuta (po 65 zł) oraz porcję frytek zapłacił w Kołobrzegu 139,50 zł.
Kolejny z paragonów opiewa na kwotę 279,50 zł. Zamówienie w jednej ze smażalni ryb w Jastarni zawierało: 2 żurki (po 21 zł), 2 porcje halibuta (170 zł za kilogram), 2 porcje frytek (po 11 zł), 2 bukiety surówek (po 11 zł) i 2 piwa grzane (po 16 zł).
Czwarty paragon pochodzi z restauracji z Krakowa. Za pięć deserów oraz napoje zapłacono 217 złotych.
Bosacka dodała, że nie otrzymała tym razem wiadomości z paragonem, który pokazywałby "atrakcyjną" cenę za obiad czy deser "na mieście".
Wszystko drożeje, a co za tym idzie, restauratorzy muszą podwyższać swoje ceny – nic w tym dziwnego. Warto jednak przed zakupem zerknąć na cennik albo sprawdzić, ile może ważyć kawałek ryby, bo cena podawana jest zazwyczaj na 100 g, a my w pośpiechu możemy nie zwrócić na to uwagi. Bądźmy świadomymi konsumentami – apeluje Katarzyna Bosacka.
Pod wpisem dziennikarki pojawiły się setki komentarzy. Internauci zwracają uwagę, że drogo jest nie tylko w restauracjach, ale także w sklepach.
Ja nie muszę oglądać paragonów z restauracji. Mam paragony grozy ze zwykłych, codziennych zakupów - podkreśliła oburzona internautka.
Czytaj także: Majówka grozy. Tyle dali za rybkę i frytki nad Bałtykiem
Wyjście do restauracji będzie luksusem. A gotowanie w domu będzie wymagało ogromnych umiejętności zarządzania budżetem - napisała inna osoba.