Dniówka idzie na obiad. Pod koniec minionego weekendu jeden z czytelników wysłał nam rachunek ze smażalni w Niechorzu (woj. zachodniopomorskie). Pan Paweł zapłacił niemal 100 zł za dwa niewielkie kawałki ryby z frytami i zestawem surówek. Czy to wygórowana cena? Niekoniecznie, jeśli wziąć pod uwagę rachunek, jaki właśnie pokazał nam pan Rafał, który stołował się w Juracie (woj. pomorskie). Okazuje się, że 100 zł na dwa kawałki rybki z paroma dodatkami może nie wystarczyć.
Słony rachunek znad morza. Pana Rafała zaskoczył rachunek opiewający na 193 zł. Widać na nim m.in. placki ziemniaczane za 20 zł, piwo za 12 zł, czy gotowane na parze warzywa, których cena wyniosła 15 zł. Największą uwagę skupia jednak cena ryb – za dwie porcje trzeba było zapłacić kolejno 48 i 36 zł.
Ceny oszalały jeszcze bardziej. Jedna osoba - rybka, talarki i szpinak to prawie 72 zł. Druga osoba – rybka, warzywa to 51 zł – żali się czytelnik.
Ile trzeba zapłacić za rybę nad morzem? Ceny nad Bałtykiem zwalają z nóg
Niemal 200 zł za obiad dla dwóch osób. W nadmorskich miejscowościach, które dawno już zmieniły się w kurorty, to niestety standard. Ceny w innych restauracjach często kształtują się na podobnym poziomie.
Ile kosztuje ryba nad morzem? Jak podaje portal Money.pl, za kilogram dorsza tradycyjnego trzeba zapłacić dokładnie 119 zł. Zaś za kilogram dorsza Parma - 129 zł.
Temat drożyzny nad Bałtykiem powraca co roku. Tym razem jednak restauratorzy narzucili bardzo wysokie ceny jeszcze zanim zaczął się sezon. Czyżby odbijali sobie wywołany epidemią koronawirusa lockdown i niewykorzystaną majówkę? Co o tym sądzicie? Czekamy na wasze opinie w komentarzach.
Ceny nad polskim morzem. Dlaczego rachunek za rybę musi boleć?
Jak tłumaczą eksperci, wysokim cenom winna jest inflacja. W Polsce ma ona jeden z najwyższych odczytów w UE. W kwietniu jej poziom zbliżył się do 4 proc. Przekłada się to m.in. na ceny żywności, które wzrosły średnio o 7,4 proc.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.