Czytelniczka "Faktu" była zdziwiona tym, co zobaczyła w okolicach Narodowego Banku Polskiego w Warszawie. Gdy przechodziła ulica Świętokrzyską, ujrzała tłum. Ludzie w różnym wieku ustawili się przed siedzibą prezesa Adama Glapińskiego.
Musiałam stanąć i ja. Przechodnie nas pytali, czy coś tu rozdają za darmo. Niektórzy robili nawet zdjęcia - powiedział pani Dorota w rozmowie z tabloidem.
Razem z nią - jak wyliczyła - czekało około 60 osób. - Stałam z synkiem 50 minut. Myślałam, że mi z bólu nogi odpadną. Dobrze chociaż, że we wtorek nie padało, co nie zmokliśmy - dodała.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czytaj także: Skandal na Ibizie. Turysta obłapiał stewardessę
Wszyscy czekali na... specjalną kartę. Dzięki niej można wejść zupełnie za darmo do Centrum Pieniądza NBP. - To coś jak muzeum, tyle że wyjątkowo nowoczesne - podkreśliła pani Dorota.
Tutaj nie da się wejść ot tak. Ze względów bezpieczeństwa każdy musi przejść przez specjalną bramkę. Prześwietlane są torebki i plecaki (te ostatnie muszą trafić do szatni). Czułam się trochę jak na lotnisku - kontynuowała.
Centrum Pieniądza NBP zachwyca turystów
W Centrum Pieniądza NBP zobaczyć można między innymi skarbiec. Tak naprawdę jest to główna atrakcja.
Synkowi spodobała się wyeksponowana sztaba złota, którą dotknął. Kto ma krzepę, może ją nawet podnieść - podkreśliła rozmówczyni "Faktu".
Taka sztabka trochę waży - jest to około 12,5 kg. Warto wspomnieć, że w centrum można też ujrzeć milion złotych w... dziesięciozłotówkach.
Na uwagę zasługują także cenne polskie numizmaty. Do Centrum Pieniądza NBP chętnie wybierają się zarówno młodsi, jak i starsi. Bez wątpienia jest to naprawdę popularna atrakcja. Za sprawą wizyty w tym miejscu można poszerzyć horyzonty.