Czytelnik kupił bezalkoholowe piwo marki Lech, uwzględniając promocję na napój. Obniżona cena wskazuje, że jedna puszka kosztuje 4,29 zł (standardowo cena za bezalkoholowego Lecha zapłacimy w Biedronce 4,49 zł). W teorii to 20 groszy różnicy na pojedynczej sztuce produktu.
Jednak czy ów "promocja" to rzeczywiście taka okazja? Wcale nie. Gdy spojrzymy bliżej, widzimy, że najniższa cena sprzed 30 dni jest o 80 groszy niższa. To 3,49 zł. Wynika z tego, że obowiązująca aktualnie oferta, promowana wielkimi, pomarańczowymi kartkami nie ma wiele wspólnego z naprawdę atrakcyjną ceną za produkt, który był niedawno dużo tańszy.
Czytaj także: To czeka na nas w poniedziałek w Biedronce! Będzie hit?
Miało być taniej, a jest dużo drożej niż jeszcze kilkanaście dni temu. Co to za promocja? Chciałem skorzystać z tańszego produktu, skoro sieć tak bardzo go promuje. Teraz muszę za każdym razem sprawdzać, czy cena rzeczywiście się opłaca. Tak się nie powinno postępować z klientami - twierdzi zbulwersowany czytelnik.
Warto uważać na ceny - mogą wprowadzać w błąd!
Przypomnijmy, że od stycznia 2023 roku sklepy są zobowiązane do publikacji najniższych cen, które obowiązywały na dany produkt w ciągu ostatnich 30 dni od promocji. To dyrektywa Omnibus.
Jej zadaniem jest ochrona konsumentów przed zakupem produktów o zawyżonych cenach, w związku z sugestiami, że są w atrakcyjnej promocji. Wskazana dyrektywa to odpowiedź na nieuczciwe praktyki sklepów na Black Friday i podobne, "wyprzedażowe" dni.
Wiele sieci zawyżały ceny swoich produktów przed samą promocją, aby później obniżyć je i marketingowo ogłaszać atrakcyjne oferty. Warto sprawdzać ten niewielki napis, aby nie kupować produktów o wyższej niż normalnie cenie.
O komentarz do sprawy poprosiliśmy biuro prasowe sieci Biedronka. Opublikujemy go po otrzymaniu.