Do wypadku z udziałem poszkodowanego doszło w Łodzi przed czterema laty. W samochód mężczyzny na skrzyżowaniu uderzyło inne auto. Poszkodowany samodzielnie opuścił pojazd, a po wizycie na SOR-ze został wypisany ze stwierdzonym urazem nosa i wargi oraz potłuczoną lewą stroną ciała.
Szybko okazało się, że urazy odniesione w wypadku są poważniejsze. Mężczyzna przez kilka tygodni był na L4, skarżył się też na mdłości i zawroty głowy. Sam ponosił tez koszty rehabilitacji kręgosłupa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ponieważ leczył się prywatnie, tym większe zdziwienie wzbudziła w nim informacja, że spółka akcyjna, w której miał wykupione OC sprawca zdarzenia, wypłaciła mu zaledwie 1500 złotych tytułem zadośćuczynienia oraz 100 zł odszkodowania za wydatki poniesione na leczenie.
Jak podaje Express Ilustrowany, który opisał historię poszkodowanego, zdaniem ubezpieczyciela taka kwota w pełni rekompensowała roszczenia poszkodowanego mężczyzny związane z przebytymi przez niego urazami.
Poszkodowany w wypadku nie dał jednak tak łatwo za wygraną i skierował sprawę do sądu. Udowodnił w pozwie, jak podaje gazeta, że: "rehabilitował się prywatnie, bo na zabiegi w ramach NFZ musiałby wtedy czekać 5 miesięcy. Dolegliwości w obrębie kręgosłupa szyjnego, które wówczas odczuwał – jak później ocenili eksperci – były częściowo wywołane istniejącymi przed kolizją zmianami zwyrodnieniowymi".
Sąd rejonowy w Łodzi przyznał poszkodowanemu 27 tysięcy złotych zadośćuczynienia z odsetkami oraz zwrot kosztów leczenia w kwocie 2177 zł. Wyrok jest nieprawomocny.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.