Od 7 miesięcy jesteśmy liderem w cenach prądu w Unii Europejskiej. Ostatni raz najwyższych cen w regionie nie mieliśmy w marcu 2020 roku.
W dużej mierze to wina polityków i energetyki, która zachowywała się jak tłusty kocur, który już nie chce gonić myszy innowacji. Jedni i drudzy o co najmniej 10 lat za długo byli przekonani, że energia z węgla to nadal najlepsze, na co nas stać - mówi Rafał Zasuń z portalu wysokienapiecie.pl w rozmowie z money.pl.
Czytaj także: Nie żyje Henryk Gulbinowicz. Ksiądz miał 97 lat
Przed nami długie lata ciężkiej walki o tańszy prąd. Trzeba też przestać opowiadać bzdury o milionie samochodów elektrycznych w Polsce - mówił dla money.pl Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, a obecnie ekspert rynku energetycznego BCC.
Steinhoff wyjaśnia, że w naszym kraju samochody elektryczne i tak byłyby zasilane energią ze spalania węgla.
Czytaj także: Krótko go podsumował. Seksuolog o Rydzyku
Polska liderem cen energii w Europie
Od kwietnia do października 2020 średnie ceny energii elektrycznej w polskim hurcie wynosiły ok. 46 euro za 1 megawatogodzinę (MWh), a średnia europejska utrzymywała się na poziomie 31 euro za 1 MWh.
Ceny hurtowe przenoszą się na rachunki Kowalskiego, bo musi je uwzględniać Urząd Regulacji Energetyki, ustalając wysokość taryf za prąd - mówił Steinhoff w rozmowie z money.pl.
Jak wspomniał Zasuń, energia jest u nas najdroższa, bo rządzący kurczowo trzymają się węgla. W 1990 r. odpowiadał on za 98 proc. produkcji energii w Polsce. W zeszłym roku było to 74 proc. (średnia UE 34 proc.).
Europa porzuca węgiel, bo jest brudny, drogi i bardzo wysokie są koszty jego spalania. Opłata za emisję CO2 wystrzeliła w górę do 25 euro za tonę.
My jednak od węgla nie odchodzimy, a to oznacza, że opłaty za emisje CO2 nie znikną. Będziemy płacić jeszcze więcej.
Będzie jeszcze drożej, bo szacuje się, że ceny CO2 w 2030 będą wynosić już 60 euro za tonę - podsumował Rafał Zasuń.