Biedronka zamieściła 3 lipca na Facebooku wpis o nowych promocjach. Niektórzy klienci skorzystali z okazji, by wyrazić swoje oburzenie praktykami sieci. Chodzi o różnice w cenach, jakie spotykają nawet w sklepach oddalonych od siebie o zaledwie 4 kilometry.
"Coraz lepiej sobie poczynacie, jeśli chodzi o rozbieżność w cenach i o tzw. pseudopromocje", "mnie nurtuje jedna rzecz, dlaczego kupując w Warszawie w waszej sieci, ceny mam inne niż będąc w Krakowie, kupując te same produkty, zapłaciłem więcej, o co tu chodzi" - piszą internauci.
Jak popularna sieć marketów odniosła się do słów swoich klientów?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biedronka. Klienci piszą o rozbieżności w cenach i pseudopromocjach
Biedronka odpowiada, że w całym kraju prowadzona jest jednolita polityka cenowa, a ewentualne rozbieżności pomiędzy sklepami mogą być spowodowane specjalnymi akcjami marketingowymi organizowanymi w nowo otwieranych sklepach, placówkach po remoncie lub w wybranych lokalizacjach. Klienci twierdzą jednak, że to nieprawda.
Z miesiąc temu za to samo ciastko dałem w jednej biedronce 2,49 zł, w drugiej 2,61 zł. Oba sklepy oddalone od siebie jakieś 4 km. Wcale po remoncie nie były, nie były nowo otwarte, a cenówka zwykła, nie czerwona, nie żółta... zwykła biała - odpiera te tłumaczenia jeden z klientów.
Postanowiliśmy skontaktować się z siecią, żeby wyjaśnić, o co chodzi. Sprawę komentuje Jan Kołodyński, menedżer ds. komunikacji korporacyjnej w sieci Biedronka.
Nasza strategia cenowa polega na budowaniu oferty w oparciu o jak najbardziej atrakcyjne dla klientów ceny, dlatego każdego dnia Biedronka oferuje nawet 900 promocji, w tym na wiele artykułów pierwszej potrzeby, najczęściej znajdujących się w koszykach klientów - stwierdził w odpowiedzi przesłanej o2.pl.
I przyznaje dalej, że ustalając cennik, sieć bierze pod uwagę "lokalne uwarunkowania".
Co do zasady w naszych sklepach obowiązuje standardowy cennik, natomiast zdarzają się sytuacje, gdy regionalnie - w wybranych placówkach z sieci ponad 3500 sklepów, oferujemy naszym klientom dodatkowe promocje, uwzględniając przy ich planowaniu lokalne uwarunkowania, w tym otoczenie konkurencyjne - tę informację zamieszczamy również w naszych gablotach z plakatami promocyjnymi - tłumaczy.
Nie wiemy, co na takie tłumaczenia odpowiedzą wzburzeni klienci Biedronki, ale być może nie wszystkim spodoba się argumentacja sieci. Dość wspomnieć, że różnice cen wytyka konkurencji sieć Lidl, który w kolejnych spotach reklamowych informuje o tym, jak różnią się ceny w Biedronkach. Czyżby Niemcy mieli jednak nieco racji?
Czytaj także: Dantejskie sceny w Biedronce. Policja pokazała nagranie