Sprawę nagłośniła lokalna Telewizja Asta. W sierpniu zeszłego roku państwo Krzemińscy z Piły dostali rachunek za gaz. Gdy zobaczyli na rachunku kwotę 46 tys. 281 zł 12 gr, aż zamarli. Od tamtej pory ich życie zmieniło się w koszmar.
Jak mamy żyć? Ja mam tylko kuchenkę, w której nawet piekarnik jest nieczynny i dwufunkcyjny piecyk, który ogrzewa cały dom. Nigdy nie mieliśmy kłopotów z gazem. Płacimy regularnie rachunki. Ja nie wiem co się stało. Naprawdę nie wiem co zrobić - mówi pani Ewa Krzemińska w rozmowie z TV Asta.
Małżeństwo emerytów załamuje ręce, bo PGNiG wysyła kolejne wezwania do zapłaty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pan Lech Krzemiński natychmiast pojechał do Biura Obsługi Klienta, by próbować wyjaśnić sprawę. - Pojechałem na Bydgoską, tam, gdzie wystawiają rachunki i ta pani sama była zdziwiona, że to jest niemożliwe. Jeszcze zawołała koleżankę i mówi, że to przecież niemożliwe - relacjonuje.
Jak się okazuje tak wysokie zużycie gazu naliczono w trakcie wymiany starego licznika na nowy. - Tu jest napisane, że to moja wina, bo ja sam dawałem odczyty. Bzdura, bo jest rzeczywisty to przychodził inkasent, a jak ja podaję to jest odbiorca - opowiada pan Lech.
Czytaj także: Rewolucja w 500 plus. To trzeba wiedzieć
Ponadto PGNiG zarzuca państwu Krzemińskim, że próbowali ingerować w stary licznik, co ma potwierdzać ekspertyza.
Osoba, która sporządzała ten protokół, nie zaznaczyła, że jest on w jakikolwiek sposób uszkodzony. Nie ma nawet podpisu właściciela lokalu, że on taki dokument przyjął, odbierając ten licznik. Gdzie jest podpis tego pana? Gdzie jest zaznaczone, że jest uszkodzenie? Nie ma żadnych takich informacji - tłumaczy sąsiad emerytów, Karol Pszczoła w rozmowie z TV Asta.
Pan Lech podkreśla, że gdyby zerwali plomby i zniszczyli licznik to powinni dostać jakąś karę. Nic takiego nie dostali.
Jak sprawę komentuje powiatowy rzecznik konsumentów w Pile?
Z jakiegoś logicznego punktu widzenia, biorąc pod uwagę zasady doświadczenia życiowego, wydaje się, że to zużycie jest kompletnie niemożliwe, aby takie wystąpiło - mówi Joanna Michowska, powiatowy rzecznik konsumentów w Pile.
PGNiG przedstawia ekspertyzę.
W ciągu 10 miesięcy małżeństwo miało zużyć 19563 m3 gazu, podczas gdy rok wcześniej zużycie wynosiło 429 m3. W odpowiedzi na pismo rzecznika PGNiG przedstawia ekspertyzę, z której wynika, że obudowa gazomierza była uszkodzona.
Pomimo tego wszystkiego i tego, że rzeczoznawca stwierdził również brak plomb na tym liczniku, to ostateczny wniosek jest taki, że układ pomiarowy rzekomo jest nienaruszony i licznik pod tym względem działał prawidłowo - czyta rzeczniczka.
PGNiG podtrzymuje więc, że odczyt był prawidłowy, a brak informacji o rzekomym uszkodzeniu licznika tłumaczy niedopatrzeniem pracownika.
Monterzy dokonujący wymiany gazomierza nie odnotowali w protokole nieprawidłowości na urządzeniu i było to ich oczywiste niedopatrzenie. Natomiast fotografie wykonane przez nich podczas wymiany urządzenia w aplikacji Neptun ukazują uszkodzenia, które zostały następnie potwierdzone podczas wykonanej ekspertyzy (naruszona plomba, próba ingerencji w urządzenie; porównanie na dole gazomierz nowy vs gazomierz klienta przed zdemontowaniem) - odpisano biuro prasowe Polskiej Spółki Gazownictwa, cyt. przez Telewizję Asta.
Emeryci cały czas dostają wezwania do zapłaty rachunku opiewającego na kwotę ponad 46 tys. zł. PGNiG zaproponowało im rozłożenie należności na raty.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.