Pani Bronisława to emerytowana krawcowa z Pomorza. Seniorka zgłosiła się ostatnio do dziennikarzy "Faktu", żeby podzielić się swoimi doświadczeniami z wizyty w dwóch lokalnych cukierniach. Kobieta, na widok kolosalnych cen, aż chwyciła za telefon i zrobiła im zdjęcia.
Zabrakło czasu, żeby upiec jakieś ciacho, a miały mnie odwiedzić wnuki - tłumaczyła swoją wizytę w lokalach ze słodkościami.
Ceny w osiedlowych cukierniach. Emerytka z Pomorza w szoku
Najpierw pani Bronisława poszła do pobliskiej, małej cukierni na osiedlu. Tam zauważyła smakowite pączki z marmoladą. Jednak na widok ceny, aż zjeżył jej się włos na głowie. Za jednego lokal życzył sobie bowiem... 4,40 zł. Chcąc kupić dwa takie same, emerytka musiałaby wydać niemal 9 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jestem w stanie zrozumieć, że w renomowanej cukierni w środku Warszawie mają ceny z kosmosu, ale tutaj? To małe miasto i osiedle pełne emerytów - żaliła się dla "Faktu".
Czytaj więcej: Koszmarny upadek z klifu. Tak skończył znany influencer
Przyjrzała się też drożdżówkom z wiśniami i ze śliwkami. Te kosztowały po 4,90 zł za sztukę. "Pamiętam czasy, gdy podobne ciastko można było kupić za 2 zł" - dodawała. Odeszła więc z pustymi rękami. Emerytka, licząc, że znajdzie coś tańszego, wybrała się do kolejnej cukierni.
W tym lokalu zdecydowała się wziąć na wynos dwa kawałki ciasta - rabarbarowca. Ten zakup również nie należał do tanich. "Wydałam 12 zł. Ktoś stwierdzi, śmieszne pieniądze. Dla mnie to chleb, serek topiony plus kasza i warzywka na obiad. My emeryci cienko przędziemy" - podsumowała.
Niestety, pani Bronisława samej sobie musiała już odmówić słodkości. Nie miała tylu pieniędzy. Wyjaśniła też, że - na szczęście - kochające wnuki pomyślały o niej i przywiozły ze sobą blachę sernika.
Czytaj więcej: Zapomniała ściągnąć na noc. To stało się z palcem