Po chudych latach spowodowanych pandemią wreszcie ożywa branża turystyczna. Ośrodki wczasowe i właściciele domków do wynajęcia zacierają ręce i z dumą podkreślają, że w górach coraz trudniej o rezerwację w okresie świątecznym czy noworocznym.
Boom jednak nie dotyczy jedynie Tatr i popularnego wśród turystów Zakopanego. W tym roku duża popularnością cieszą się mniejsze ośrodki zlokalizowane w pięknym krajobrazie Beskidów.
Czytaj także: Majówkowa drożyzna nie ma końca. Kolejny paragon grozy
Zainteresowanie okresem świąteczno-noworocznym w górach jest spore i dawno nie mieliśmy tylu rezerwacji o tej porze roku - mówi Tadeusz Papierzyński, kierownik referatu promocji, turystyki, kultury i sportu Urzędu Miejskiego w Wiśle cytowany przez Gazetę Wyborczą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ekspert dodaje też, że "część hotelarzy już ma dawno wszystkie pokoje zajęte w swoich obiektach", ale wciąż można znaleźć miejsca w takich turystycznych miasteczkach jak na przykład Wisła.
U mnie w obiekcie wszystkie miejsca mam zarezerwowane, właściciele innych kwater też mówią, że telefony się urywają - mówi w rozmowie z GW właścicielka obiektu w Szczyrku.
Ceny? Nie odbiegają od tych w Tatrach, choć wielu właścicieli podkreśla, ze nie wzrosły znacząco od zeszłego roku. Przeciętnie wahają się od kilku do kilkunastu tysięcy w najbardziej gorącym, sylwestrowym okresie za domek.
W przeciwieństwie do Tatr, w Beskidach rzadziej można spotkać arabskich turystów. Tutaj częściej zapuszczają się klienci z krajów sąsiednich jak Czechy, Niemcy czy Słowacja.