Na stokach narciarskich, które są wizytówką Podhala momentami dosłownie "hula wiatr", a górale załamują ręce, czekając na turystów.
Po rekordowym sylwestrze w stolicy Tatr, mimo ferii brakuje turystów, a hotelarze na zachętę obniżają ceny noclegów
Pomimo obiecujących prognoz wieszczących zalew Warszawiaków w okresie feryjnym, nie jest to najlepszy sezon dla Zakopanego. Potwierdza to w rozmowie z Gazetą Wyborczą Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej:
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nie jest to klasyczny sezon mazowiecki i nikt tego nie obroni. Oczywiście, są obiekty, które twierdzą, że wszystko idzie według założonego planu. Ale te są w mniejszości. Zdecydowana większość to obiekty, które spodziewały się, że obłożenie będzie większe niż 80 proc., a nie 60 proc. - przyznaje.
Czytaj także: Strzeż się! Mandat, którego się nie spodziewasz
Wagner tłumaczy na łamach Wyborczej, że to efekt "pierwszego tygodnia ferii", w którym turyści obawiają się, że nie wszystko będzie jeszcze gotowe, dlatego wybierają wyjazdy dopiero w drugim tygodniu.
I choć najbliższy weekend w Zakopanem zapowiada się obiecująco i zarezerwowanych jest już ponad 90 procent noclegów, górale obniżają ceny na kolejny tydzień ferii bo podejrzewają, że wzmożone zainteresowanie, to jedynie efekt skoków narciarskich.
Przyszły tydzień będzie dla nas kluczowy. Jeżeli turyści z Warszawy dopiszą, to sezon będziemy mieć obroniony - podsumowuje Wagner w rozmowie z Gazetą wyborczą.
Dziennikarze GW zwracają uwagę jeszcze na jeden istotny szczegół, który może mieć wpływ na niską frekwencję w ośrodkach i hotelach. "Tylko w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy pod Giewontem przybyło ok. 2,5 tysiąca łóżek na wynajem" - czytamy w tekście Gazety Wyborczej.