Do problemu produktów podwójnej jakości pod koniec zeszłego roku nawiązywał prezes PiS Jarosław Kaczyński. - Na pewno państwo widzieli, nie wiem, czy takie sklepy są w Olsztynie, "Chemia prosto z Niemiec". Bo ta chemia jest lepsza, sprzedawana pod tą samą nazwą i mniej więcej z taką samą ceną. Ale oni uznali, że można nas oszukiwać i wykorzystywać, jak kiedyś wykorzystywali kolonie - mówił polityk.
Polacy od lat lubią udawać się do sklepów z tzw. niemiecką chemią. Twierdzą, że proszki z takich punktów skuteczniej radzą sobie z zabrudzeniami, a płyny do płukania ładniej i dłużej pachną. Nie brakuje również opinii, że niemieckie słodycze są smaczniejsze od polskich.
Na wyeliminowanie produktów podwójnej jakości pozwolić miały przepisy unijnej dyrektywy Omnibus. Dopuszcza ona kontrolowanie, czy oferowane na polskim rynku produkty są takiej samej jakości, jak te, które można kupić na zachodzie Europy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
UOKiK wkroczył do akcji. Wiadomo, co badał
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) przystąpił do kontroli. Na razie badano m.in. czekolady, chipsy i herbaty z Francji czy Niemiec. Porównywano je z tymi, które są dostępne w Polsce.
Wnioski jakie się nasuwają po tym pilotażu zasadniczo odnoszą się do różnorodności produktów dostosowanych do gustów klientów w różnych państwach. W tych grupach nie obserwujemy zjawiska podwójnej jakości, dodatkowo zwracamy uwagę, że istnieje duży problem z dopasowaniem do siebie par produktów - podkreśla UOKiK.
"Fakt" ustalił, że na razie urząd nie zajmował się chemią czy kosmetykami zza Odry. A właśnie po te produkty Polacy sięgają najchętniej.
Niemiecka i polska chemia praktycznie zrównała się ceną, ale nie jakością. Sami klienci zwracają mi na to uwagę - powiedział tabloidowi pan Dariusz, który prowadzi w Bydgoszczy sklep z importowanymi produktami.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.