Lockdown, lockdownem, a w Polsce biznes turystyczny szykuje się na majówkę. Okazuje się, że miejscami trudniej znaleźć tych, którzy się do obostrzeń stosują, niż tych, którzy je łamią.
– Ja mam cały czas telefony z pytaniami o majówkę. Przedwczoraj pan złożył mi propozycję, że zostanie moim chrześniakiem. Wczoraj inny chciał uznać mnie za swojego ojca. Co chwilę mam propozycje założenia rodziny z potencjalnymi klientami, bo oni po prostu chcą przyjeżdżać i już – mówi w rozmowie z money.pl Michał z Giżycka.
Wraz z rodziną ma kilka domków na wynajem. Woli pozostać anonimowy, bo w sąsiedztwie ma kilka działających biznesów turystycznych i nie chce się im narażać. Michał – zgodnie z rządowymi rozporządzeniami – zamknął biznes i gości nie przyjmuje. Jego sąsiedzi nie przejmują się takimi rzeczami i bez przeszkód wynajmują swoje domki i kwatery gościom.
Przez ostatni weekend widziałem w okolicy tyle warszawskich rejestracji, że głowa mała. Ja rozumiem, że część z nich może mieć własny dom na Mazurach, część może przyjechała do rodziny. Ale nie róbmy kurtyzany z logiki. Ja widzę, co się dzieje obok, widzę, gdzie co tydzień stoją nowe samochody – mówi Michał.
Idąc za jego radą, sprawdzamy kilka popularnych stron z ofertami noclegów. Okazuje się, że właściciele domków na Mazurach w znacznej mierze przestali się kryć z tym, że – mimo pandemii i obostrzeń – ich biznesy idą pełną parą. Wystarczyło kilka telefonów, by przekonać się, że na majówkę zostały ostatnie wolne miejsca, o ile jeszcze cokolwiek jest dostępne.
- Państwo będą naszą daleką rodziną – mówi bez ogródek właścicielka jednego z kempingów.
A jeden pan chciał przyjechać na ryby ze szwagrem i zaproponował, że w razie czego mam powiedzieć, że zorganizowałem im zawody wędkarskie – Michał zdradza kolejny patent swoich niedoszłych klientów.
Kary odstraszają, ale nielicznych
Pytamy go, dlaczego i on nie zdecydował się na pokątne wynajmowanie domków. Tłumaczy, że boi się kar. Dodaje, że ewentualny mandat po prostu zabiłby jego niewielki rodzinny interes.
Ale jak ktoś ma kilkanaście domków, dobrze wyposażonych, po 200 – 250 złotych za dobę, to on się z takich kar może śmiać. Zapłaci i już, przecież służby nie będą go odwiedzać co tydzień – tłumaczy.
Z jego słów wynika, że majowe i czerwcowe długie weekendy (majówka i Boże Ciało) to najlepsze i najdroższe terminy w całym roku. Na tym, że przez najbliższe dwa miesiące – maj i czerwiec – nie otworzy biznesu, straci kilkadziesiąt tysięcy złotych. To jedna trzecia rocznego zarobku na turystycznym interesie. Rocznego oczywiście w sensie fiskalnym – bo sezon u Michała kończy się na ogół we wrześniu.
Niedziałający lockdown to nie tylko domena Mazur – portale z ofertami noclegów dla turystów pokazują, że liczba dostępnych miejsc na majówkę maleje dosłownie w całym kraju. Rezerwacji nie przyjmują większe hotele, ale znalezienie dostępnego miejsca do spania i wypoczynku nie jest najmniejszym problemem. Jedynym kłopotem może być fakt, że liczba noclegów szybko maleje.