Mieszkanka Warszawy skontaktowała się z "Faktem", by opowiedzieć o swojej ostatniej wizycie w sklepie sieci Lidl. Kobieta wyznała, że w alejce z owocami aż przystanęła, wyjęła telefon i zrobiła zdjęcie.
Dlaczego? Okazuje się, że jej uwagę zwróciły maliny i jeżyny. A precyzyjniej rzecz ujmując, chodziło o to, w jaki sposób sieć prezentuje ich ceny.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sztuczka Lidla. Klientka ujawnia
Klientka zauważyła, że 125-gramowe opakowanie owoców kosztuje 8,99 zł. Ta cena na elektronicznej etykiecie była duża i naprawdę wyraźna. Poniżej pojawił się jednak pewien dopisek...
Małym druczkiem, zamiast ceny za kilo, podają za 100 gramów. Przez to maliny wydają się znacznie tańsze. Rok temu robili tak na bazarkach - zauważyła warszawianka, cytowana przez "Fakt".
Podkreśliła jednocześnie, że "dodatkowo cena za 100 gramów jest podana tak małą czcionką, że trzeba naprawdę blisko podejść, żeby ją rozczytać". - Starsi ludzie mogą mieć z tym problem - oceniła kobieta.
Ujawniła także, iż identyczna sztuczka została zastosowana przez Lidl przy jeżynach.
W przypadku tańszych owoców ceny pokazali dużą czcionką - kontynuowała kobieta.
"Fakt" sprawdził, jak sytuacja wygląda w Biedronce. Malin nie udało się znaleźć, ale były za to borówki. Tabloid zrelacjonował, że ta sieć podaje cenę za kilogram, jednak "sęk w tym, że czcionka jest wyjątkowo mała".