O sprawie pisze teraz szerzej tabloid "Fakt". To właśnie do tego dziennika zgłosiła się niedawno pewna mieszkanka Torunia (w woj. kujawsko - pomorskim). Pani Paulina postanowiła szczegółowo podzielić się swoją historią z wizyt w dwóch sklepach rybnych. Była mocno zdziwiona cenami.
Przeżyła szok w sklepie rybnym. "Odwróciłam się na pięcie"
Najpierw kobieta odwiedziła sklep w rodzinnym Toruniu. "Miałam apetyt na śledziki, ale widząc cenę, odwróciłam się na pięcie" - zdradziła rozgoryczona "Faktowi".
Za kilogram tych ryb trzeba było tu zapłacić aż... 28,99 zł. Dorsz wędzony z kolei kosztował 37,99 zł, a smażony srebrzyk - 39,99 zł. Szok. Torunianka bez wahania chwyciła za telefon i zrobiła zdjęcie kolosalnych cen. (Fotografię potem wysłała dziennikarzom "Faktu"). Zdruzgotana opuściła lokal bez zakupów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdecydowała, że ryby kupi w - położonym niedaleko Torunia - Grudziądzu. Liczyła, że może tam zaoszczędzi. Jechała bowiem w odwiedziny do swej córki.
Czytaj więcej: To był horror. Rottweiler dotkliwie zranił 28-latkę w ciąży
Z tutejszego sklepu rybnego wyszła z siateczką ryb i paragonem opiewającym na ponad 114 zł. - Pokazałam córce, ile wydałam. Nie dowierzała - mówi klientka, która aż zrobiła zdjęcie rachunku. Na marginesie, ten po trzech dniach zaczął blednąć - czytamy teraz na Fakt.pl.
W tym miejscu za kilogram morszczuka trzeba było zapłacić aż 46 zł, a za okonia - 45 zł. Z kolei śledzie solone kosztowały również niemało, bo... 25 zł (za kilogram). "Zastanawiam się, co będzie tuż przed Bożym Narodzeniem. Będziemy płacili za karpia jak za zboże?" - irytowała się czytelniczka w rozmowie z Fakt.pl.