Zima, święta i niezapomniana atmosfera sprzyjają odwiedzinom na świątecznych jarmarkach, które pracują pełną parą w całej Polsce. Największe miasta kuszą turystów i mieszkańców rozmaitymi atrakcjami i pewnie nie byłoby w tym żadnego zaskoczenia, gdyby nie wysokie ceny. Kolejny rok na straganach i kramach panuje drożyzna.
Ceny na jarmarku świątecznym w Bydgoszczy niskie nie są, tak samo zresztą jak w całej Polsce. Nasza czytelniczka wybrała się na Stary Rynek - gdzie od drugiej połowy listopada można kupić świąteczne pamiątki, wyroby rękodzielnicze oraz ludowe, a także dobrze zjeść i się napić. Niestety, fakty są takie, że trzeba za to słono zapłacić.
Zobaczcie tylko, ile trzeba zapłacić za niewielki kubeczek grzanego wina.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Paragony grozy" z jarmarcznych kramów dosłownie zalewają internet i nie inaczej jest w przypadku Jarmarku w Bydgoszczy. Nasza czytelniczka, zmarznięta po długim spacerze i buszowaniu wśród rozlicznych kramów, zdecydowała się rozgrzać grzanym winem. Za mały kubeczek trunku (ten o pojemności 0,2 litra) zapłaciła aż 17 złotych.
Od samej ceny może zakręcić się w głowie, prawda? A to jeszcze nie koniec.
Na bydgoskim jarmarku można też zjeść, lecz ceny odstraszają klientów. Mała porcja słodkich churros z kremem czekoladowym to wydatek rzędu 23 złotych. Nie inaczej jest z pierogami, kiełbaskami czy innymi przekąskami. Po prostu trzeba głęboko sięgnąć do kieszeni, a portfel aż jęknie, gdy przy kasie dowiecie się, ile kosztują przyjemności.
Cóż, to w tym roku standard i tak jest na jarmarkach w całym kraju. Drożyzna znów rządzi i nic nie zapowiada, że będzie inaczej. A mówiąc inaczej, tanio już po prostu było.
Drogo jest na jarmarkach w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu czy Wrocławiu. Na ceny z kosmosu narzekają klienci w Warszawie czy Katowicach i Rzeszowie. Pierogi za 40 złotych? Pajda chleba ze smalcem za 12 złotych? A może zapiekanka za 32 złote? Cóż, to w tym roku standard i taniej już nie będzie. A przecież święta za pasem i wydatków będzie sporo.
Niestety, ceny na jarmarkach to odbicie tego, co dzieje się w gospodarce od początku roku. Kupcy muszą ogrzać i oświetlić kramy, zapłacić za miejsce na jarmarku i opłacić pracowników. A że wszystko podrożało, efekty widzimy robiąc zakupy na jarmarkach. Najbardziej podrożało oczywiście jedzenie, to trend utrzymujący się od lat.
Polacy nie zawsze mogą pozwolić sobie na szaleństwo na jarmarku świątecznym. Może na kubek grzanego i niezbyt taniego wina? Cóż, dobrze że święta za pasem. Chociaż na chwilę będziemy mogli zapomnieć o "paragonach grozy"...
Czytaj także: Tyle kosztowały pomidory 10 lat temu. Nie uwierzycie