Inflacja w Polsce szaleje od wielu miesięcy, ale Polacy wciąż nie mogą przyzwyczaić się do stale rosnących cen. Nic dziwnego, drożeje dosłownie wszystko i to w zastraszającym tempie, przez co portfele wielu osób pustoszeją już kilka dni po wypłacie. Trudno przyzwyczaić się do pogarszających się z dnia na dzień warunków życia.
Czytaj także: Kupił hot doga za 100 zł w Warszawie. "Robi wrażenie"
Sezon urlopowy trwa już w pełni, a z oczywistych względów wakacje wiążą się z dodatkowymi, nadprogramowymi kosztami. Wielu Polaków obecnie nie stać na wyjazd, starają się więc umilić sobie wolny czas, chociażby wizytą w restauracji. Tam jednak też czekają je nieprzyjemne niespodzianki.
Inflacja szaleje, restauracje nie nadążają z drukowaniem nowych menu
Znakomita większość lokali w całym kraju ze względu na rosnące ceny produktów czy gazu i prądu jest zmuszona podwyższać ceny posiłków. Bywa tak, że tydzień czy też kilka tygodni po wizycie w ulubionej knajpce w menu zobaczymy już zupełnie inne kwoty. Obiady na mieście stają się powoli atrakcją luksusową.
W obliczu tej sytuacji niektórzy zdesperowani restauratorzy ratują się drukowaniem jednorazowych menu na zwykłych kartkach, by w razie kolejnych podwyżek móc bezproblemowo zaktualizować ceny dań. Na podobny zabieg zastosowany w jednej z restauracji zwrócił uwagę Marek Tatała, ekonomista i wiceprezes Fundacji Forum Obywatelskiego Rozwoju.
Tatała udostępnił na Twitterze zdjęcie menu, w którym w miejscu starych cen doklejono karteczki z nowymi wartościami. Zmiana musiała nastąpić niedawno, gdyż jak poinformował ekonomista, na stronie internetowej lokalu widnieją jeszcze poprzednie kwoty. Za tę sytuację Tatała wini obecny rząd.
Zwracam uwagę na świeże naklejki z nowymi cenami (w internecie jeszcze poprzednia wersja). Inflacja wyprzedza drukowanie menu. Kiedy rząd PiS weźmie się w końcu za walkę z inflacją, zamiast dolewania benzyny do inflacyjnego ognia? - Tatała napisał na Twitterze.
Lokale będą się zamykać
Niestety, kryzys panujący aktualnie w branży gastronomicznej zmusza wielu restauratorów do rezygnowania z biznesów, które jeszcze do niedawna dobrze prosperowały. Jak przewiduje Jacek Czauderna, prezes Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej, sytuacja w najbliższym czasie będzie się jedynie pogarszać.
Wcześniej czteroosobowa rodzina wydawała na obiad 180 zł, teraz to cena rzędu 250-300 zł. To nie pomaga w rozwoju branży, a wręcz przeciwnie, spowoduje, że coraz więcej lokali będzie się zamykało - Czauderna powiedział w piątek na antenie Polsat News.
Sonia Stępień, redaktorka portalu o2.pl.