Michał Marszał związany z "Tygodnikiem NIE" od dawna zapowiadał powieszenie billboardu swojego autorstwa obok siedziby PiS w Warszawie. Kiedy wydawało się, że wszystko jest już dopięte na ostatni guzik to firma, do której należy przestrzeń billboardowa, postanowiła zerwać obowiązującą umowę. Taki obrót spraw zdecydowanie nie spodobał się samem inicjatorowi akcji.
Do ostatniej chwili nie było wiadomo, co będzie przedstawiał billboard na Nowogrodzkiej. Michał Marszał, kiedy dowiedział się o zerwaniu umowy, pokazał finalny projekt na Instagramie. Przy siedzibie PiS, a zarazem biurze Jarosława Kaczyńskiego, miało zawisnąć hasło "Nadchodzi koniec, Jarosławie". Firma AMS w specjalnym dokumencie stwierdziła jednak, że treść te są zbyt kontrowersyjne.
Szanowny Panie, (...) zaplanowana przez pana ekspozycja plakatu o treści "Nadchodzi koniec, Jarosławie" stała się w ostatnich dniach głośnym faktem medialnym i wzbudza bardzo silne, często nacechowane agresją kontrowersje - czytamy na dokumencie zamieszczonym w sieci przez Marszała.
Marszał nie krył zniesmaczenia całą sytuacją. Na Instagramie wytknął firmie AMS, że ta nie widziała w przeszłości "kontrowersji" w wieszaniu na swoich billboardach antyaborcyjnych plakatów ze zdjęciami płodów, czy hasłami poparcia dla PiS. Pomysłodawca ogłosił, że znajdzie jednak inny sposób, aby hasło pojawiło się w okolicy biura na Nowogrodzkiej.
"Całkowity brak profesjonalizmu"
Postawa firmy AMS nie spodobała się internautom. Obserwujący Michała Marszała na Instagramie postanowili ukarać przedsiębiorstwo, dlatego kilkaset osób zamieściło najniższą z możliwych ocen w Google oraz zostawiło negatywny komentarz. Dzięki temu ocena ogólna spadła do jednej na pięć możliwych gwiazdek.
Całkowity brak profesjonalizmu, zrywanie umów pod niedorzecznym pretekstem - ocenił internauta.
Wieszają billboardy fundacji Kornice, a normalnym ludziom odmawiają - oceniła kobieta.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.