"Nie puszczę dziecka do szkoły". Prawnik o konsekwencjach decyzji
Mimo pandemii koronawirusa uczniowie mają wrócić 1 września do szkół. Nie wszyscy rodzice chcą się z tym pogodzić i już zapowiadają, że swoich dzieci nie puszczą na tradycyjne lekcje. Prawnik mówi o możliwych konsekwencjach.
Nie puszczę dziecka do szkoły, dopóki nie będę mieć pewności, że jest bezpieczne - mówi portalowi money.pl mama piątoklasisty. Podobnych głosów w mediach społecznościowych jest mnóstwo.
Co jeśli rodzice spełnią swoje "groźby"? Jak pisze money.pl, zgodnie z polskimi prawem nasze pociechy muszą uczęszczać na lekcje, a odpowiedzialność za wypełnianie obowiązku szkolnego spoczywa na rodzicach.
Kurski zostanie usunięty z partii? "Sprawa trzeciorzędna"
Obowiązek nauczania dotyczy dzieci do 18. roku życia. Rodzice, jeśli nie będą się do tego stosować, mogą naruszyć obowiązki związane ze sprawowaniem władzy rodzicielskiej. A to w skrajnych przypadkach mogłoby nawet otrzeć się o sąd rodzinny - mówi portalowi adwokat Andrzej Śmigielski.
Rodzice mają jeszcze jedną opcję. Mogą swoim dzieciom usprawiedliwiać nieobecności. Ale nie w nieskończoność. Jeśli uczeń w ciągu półrocza opuści ponad 50 proc. zajęć, zgodnie z prawem oświatowym będzie nieklasyfikowany i nie zda do następnej klasy.
*A co w sytuacji, gdy dzieci zarażą się koronawirusem w szkole? *Prawnik wyjaśnia, że teoretycznie rodzice mogą próbować domagać się od placówki odszkodowania, uzyskanie go nie byłoby jednak sprawą prostą.