Nasi czytelnicy zasypują nas zdjęciami paragonów z nadmorskich kurortów. Zdecydowana większość dotyczy horrendalnych cen i kwot rzędu 250 złotych za rodzinny obiad.
Drożyzna nad Bałtykiem? Nie wszędzie. Nad morzem można zjeść tanio
Są też jednak wyjątki. W ostatnich dniach pojawiło się wiele przykładów na to, że nad Bałtykiem nie zawsze jest drogo. Są miejsca, gdzie da się zjeść obiad w rozsądnej cenie. Zresztą nie tylko na wybrzeżu, ale i w innych kurortach.
Spędziłem weekend w Stegnie. Na obiady jeździłem do smażalni ryb w porcie w Kątach. Bardzo smaczna zupa rybna za 12 zł. Porcja frytek, surówka oraz 25 dag dorsza w cenie 28 zł - napisał do nas pan Tadeusz.
Przykładów jest więcej. Pani Małgosia spędziła urlop w Ustce. Za dwa dania obiadowe zapłaciła łącznie 56 złotych. Jedno kosztowało 25, drugie 31 złotych. - Do dań dołożone było po miseczce 300 ml zupy - napisała do naszej redakcji za pośrednictwem platformy dziejesie.wp.pl.
To jednak miła odmiana w porównaniu z tym, o czym pisaliśmy jeszcze kilka dni temu, gdy turyści wysyłali z nadmorskich kurortów rachunki na 200-250 złotych za jeden obiad. Za kilogram ryby w smażalni trzeba niekiedy zapłacić nawet po 180-200 złotych.
Restauratorzy bronią się jednak, że nie wszędzie jest tak drogo. "Przy tych kosztach nie da się inaczej" - mówią jedni. "Nie każdy zdziera" - dodają inni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl