Wszystko miało wydarzyć się 3 września. Youtuber wysiadł z samolotu linii lotniczych Ryanair na lotnisku w Modlinie. Został mu podstawiony jego nowy, kupiony zaledwie trzy miesiące temu wózek inwalidzki.
Wózek kosztował 13 tys. złotych i miał tytanowy podnóżek. Gdy chłopak usiadł na nim, zauważył, że został on, niestety, jakimś niewiarygodnym cudem zgnieciony. Zgłosił sprawę asystentom lotniskowym, którzy polecili mu, by udał się do punktu Ryanaira.
Po przejściu przez wypełnianie wszelkich protokołów zaproponowano mu lotniskowy wózek, jednak odmówił. Jak mówi, dostał gwarancję zwrotu kosztów za zepsucie wózka, więc udał się taksówką do domu.
Po dotarciu do domu było mi mega smutno i przykro, bo poczułem się, jakby ktoś mi połamał nogi. (...) Automatycznie nie mogłem pracować, nigdzie nie mogłem wyjść, musiałem odwołać wszystkie plany. Jeszcze ten wyjazd... to były urodziny mojej dziewczyny - opowiada youtuber w specjalnie nagranym na ten temat filmie.
W serwisie okazało się, że uszkodzeń było jednak znacznie więcej. Ryanair chciał naprawić wózek, przeznaczając na to 1600 euro, powołując się na konwencję montrealską. Mężczyzna usłyszał, że "w momencie kupna biletu akceptuje on ich regulamin". Jednak okazało się, że naprawa jest droższa, niż kupno nowego wózka, który kosztuje 13540 zł.
Wiele osób zaproponowało chłopakowi pieniądze na kupno nowego wózka. Powstała nawet specjalna zbiórka, w serwisie zrzutka.pl.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.