Oto #TopWP. Przypominamy najlepsze materiały ostatnich miesięcy.
Obrady Sejmu potrafią się ciągnąć godzinami. Niektórzy w chwilach wytchnienia korzystają z parlamentarnego bufetu, inni zaś wybierają pobliskie sklepy albo kawiarnie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Parlamentarzyści muszą jednak pamiętać, że każdy ich ruch śledzony jest przez paparazzich. Jak podawał "Fakt", w jednym ze sklepów spożywczych w okolicach Sejmu poseł Trzeciej Drogi Ireneusz Raś po dłuższym zastanowieniu sięgnął po puszkę piwa polskiej marki.
Czytaj także: Sklep pod domem Kaczyńskiego. Cena masła. Gotowi?
Z kolei niedawny minister w rządzie Mateusza Morawieckiego Łukasz Schreiber wybrał tzw. małpkę, czyli wódkę w małej butelce.
"Piwa raczej nie kupują"
Idąc tym tropem, pojawiliśmy się na Wiejskiej. Postanowiliśmy sprawdzić, co o naszych parlamentarzystach mają do powiedzenia okoliczni pracownicy lokali handlowo-usługowych.
W najbliższym sąsiedztwie Sejmu są dwa sklepy spożywcze. Jak dowiedzieliśmy się w jednym z nich, posłowie najczęściej zaglądają do niego po jedzenie. Ale nie tylko.
Różne rzeczy kupują, alkohol czasami też. Albo czystą wódkę, albo wino. Piwo raczej nie... Papierosów akurat nie kupują, gazet też nie - zdradził nam sprzedawca, który zgodził się na krótką rozmowę.
Przychodzą mniej więcej dwa razy w tygodniu, jak mają obrady. Czasami z warzywniaka coś biorą. Jest jeden poseł, który robi duże zakupy zarówno z warzywniaka, jak i kupuje też jakieś podstawowe rzeczy - dodaje mężczyzna.
Nazwiska posła - jak twierdzi - nie jest w stanie wskazać. - Ja się tak polityką nie interesuję - odpowiada. Z drugiej strony nie ma się czemu dziwić: dyskrecja na Wiejskiej to rzecz święta.
Przekonujemy się o tym zresztą w drugim ze sklepików. Tam o posłach pracownicy nie chcieli powiedzieć nic, twierdząc, że nie odróżniają parlamentarzystów od innych klientów.
Polityczny weteran przy rosołku
Miejscem, które chętnie odwiedzają politycy, jest kawiarnia Czytelnik, która serwuje także śniadania i obiady. Przy poprzedniej naszej wizycie spotkaliśmy tam Grzegorza Brauna. Tym razem na naszej drodze stanął ktoś z tej samej strony politycznej - Janusz Korwin-Mikke.
Polityk siedział z towarzyszami przy stoliku, a ponieważ w lokalu lada moment miała się rozpocząć zamknięta impreza, wszyscy się ubrali i razem wyszli.
Kelnerka zdradziła nam, co zamówił.
Zjadł rosół. Ja go tu widziałam po raz pierwszy - przyznała nam.
Po co w kawiarni sięgają rządzący? Są to dania głównie z kuchni polskiej, takie jak racuchy czy jajko sadzone z ziemniakami.
Jak widać, nasi politycy są tradycjonalistami. Jak obiad to rosół, a jak alkohol - polska czysta.