Marianna i Piotr Ciereszyńscy przeprowadzili się na piękną indonezyjską wyspę Bali. Wszystko zaczęło się od miesięcznej podróży po Indiach. Na tym jednak nie stanęło.
W planie był tylko miesiąc w Indiach, ale takie samotne podróże nigdy nie są samotne, jeśli jest się otwartym na przygody. Skończyło się na kilku miesiącach dookoła Azji, w tym nieplanowanym wypadzie na Bali. Poczułam jakąś niesamowitą więź z tym miejscem, jakbym już kiedyś tam mieszkała. Wiedziałam, że kiedyś wrócę na dłużej. To trochę magiczna historia, bo wówczas wspięłam się na wulkan Batur i pomyślałam życzenie, by poznać człowieka, który będzie na tyle szalony, żeby przeprowadzić się ze mną na Bali. Tak się stało. Praktycznie od razu po powrocie z Azji poznałam Piotrka - przyznaje Marianna w rozmowie z "Noizz".
Kobieta z wykształcenia jest architektem. Oprócz tego prowadzi bloga, w którym podpowiada, jak zamieszkać na Bali. Wraz z mężem mieszka tam już od siedmiu lat, z przerwami.
Praca Piotra również nie utrudnia im spełniania balijskiego snu. Mężczyzna jest animatorem, ilustratorem i autorem podcastu. To oznacza, że pracuje w pełni zdalnie.
W przeprowadzce nie przeszkodziła nawet nieznajomość języka indonezyjskiego. Para przyznaje, że gdyby go znali, pewnie byłoby im łatwiej. Nie jest to jednak konieczne.
Znajomość języka zawsze ułatwia życie oraz nastawienie miejscowych do siebie, jednak Bali jest wyspą, gdzie bez problemu wszędzie dogadasz się po angielsku. Przy czym jego poziom wcale nie musi być zaawansowany, co bardzo rozleniwia. Dlatego nauka indonezyjskiego idzie nam dość opornie. Skupiamy się raczej na szlifowaniu tych języków, które znamy - ja angielskiego, a Piotrek hiszpańskiego. Nasz synek jednak całkiem fajnie sobie radzi z indonezyjskim - dodała Marianna, cytowana przez "Noizz".
Dom z basenem w cenie małego mieszkania
Wielu Polaków może zaciekawić fakt, że koszt wynajmu domu z basenem, a nawet sprzątaniem wliczonym w cenę, jest porównywalny do ceny wynajmu małego mieszkania w Warszawie. Trochę inaczej ma się sytuacja z żywnością.
My wydajemy podobnie jak wtedy, kiedy mieszkaliśmy w Warszawie, a znacznie więcej niż wtedy, gdy mieszkaliśmy we Wrocławiu. Bali to miejsce, gdzie można przeżyć za 15 dolarów dziennie, śpiąc w hostelu i jedząc ryż na straganie, ale nie o takie życie nam chodzi. Produkty, do których jesteśmy przyzwyczajeni, są sprowadzane z Australii, Nowej Zelandii, Francji lub Włoch. Dlatego za nabiał, dobre pieczywo, szynkę, wino, jakościowy makaron czy oliwę z oliwek trzeba tu zapłacić kilkakrotnie więcej niż w Polsce. Owoce i warzywa mają tu porównywalne ceny. Wynajem nieruchomości też. Z tym, że w Polsce płaciliśmy 3 tys. zł miesięcznie za mieszkanie, a tu można mieć za to dom z basenem i sprzątaniem wliczonym w cenę - przyznała kobieta.
Znacznie tańsze w Indonezji jest jednak paliwo. Niestety, dużo z kolei płaci się za szkoły i przedszkola - od 1,5 tys. zł miesięcznie do równowartości niemalże 9 tys. zł miesięcznie.
Polakom najbardziej spodobało się ciepło oraz otwartość Balijczyków. W dodatku Bali nie jest miejscem, gdzie do wyboru są tylko drapacze chmur albo pobudka z kogutami. To miejsce różnorodne.
Żyć nie umierać? Przeprowadzilibyście się na Bali, gdybyście mieli taką możliwość?
Karolina Sobocińska, dziennikarka o2.pl