16 maja odbył się dwugodzinny strajk ostrzegawczy. Związkowcy z Poczty Polskiej zorganizowali go po to, by zwrócić uwagę na coraz trudniejszą sytuację w państwowej firmie.
Problemem jest choćby to, że wielu pracowników zarabia mniej niż pensja minimalna. By na rękę otrzymywali minimum, Poczta Polska wypłaca dodatki lub wyrównania.
"Fakt" zauważa, że związkowcy od kilkunastu miesięcy zabiegają o podwyżki pensji o 1000 zł. Nowy prezes Sebastian Mikosz nic jednak na ten temat nie mówi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdążył już jednak ogłosić, że Poczta Polska znajduje się w stanie "śmierci klinicznej". Wszystko dlatego, że ma długi. Właśnie dlatego pracownicy nie mogą liczyć na podwyżki.
Związkowcy jednak nie dają za wygraną. Tabloid informuje, że wystosowali apel do prezydenta Andrzeja Dudy, w którym ostrzegają, że pracę w spółce w tym roku może stracić aż 10 tys. pracowników "w wyniku czego Poczta Polska straci zdolność operacyjną świadczenia usług w zakresie podstawowym".
Minister zwróciła się do związkowców
Misję opanowania sytuacji otrzymała minister rodziny i pracy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk. Przedstawicielka rządu chce się spotkać ze związkowcami.
Poczta Polska stoi na progu głębokiej transformacji. Znajdująca się w kryzysie finansowym państwowa spółka potrzebuje głębokiej, kompleksowej przebudowy, by kontynuować swoją działalność, oraz by stać się konkurencyjnym uczestnikiem rynku usług, na którym operują też inne podmioty - podkreśliła w zaproszeniu.
Czas pokaże, czy rozmowy z ministrą Agnieszką Dziemianowicz-Bąk przyniosą jakieś rozstrzygnięcie. Związkowcy Poczty Polskiej zaznaczają, że przede wszystkim chcą tego, by ktoś ich wysłuchał. Firma upada i nadeszła pora, by jakoś zacząć ją ratować.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.