Drożyzna to niekończący się temat. Polakom ciężko odnaleźć się w obecnej rzeczywistości, kiedy inflacja sięga poziomu bliskiego 16 proc., a podstawowe produkty takie jak masło, stają się powoli dobrem luksusowym.
Czytaj także: Dwa tysiące turystów uwięzionych w chińskim kurorcie. Mieszkańcom zakazano opuszczania domów.
Podwyżki cen są szczególnie odczuwalne w sezonie urlopowym. Wyjazdy nieuchronnie wiążą się z dodatkowymi kosztami, a kiedy już decydujemy na wycieczkę, nie chcemy przecież żyć tylko o "chlebie i wodzie". Niestety posiłek w nadmorskiej restauracji dla kilkuosobowej rodziny często przekracza zaplanowany na podróż budżet.
Wakacje. Horrendalne ceny za wstęp do publicznych toalet
Drogie są obecnie już nawet... toalety. Od początku sezonu w mediach społecznościowych pojawiają się skargi oburzonych urlopowiczów, którzy za załatwienie potrzeb fizjologicznych nad Bałtykiem musieli wydać nawet do 10 zł.
Tyle kosztuje m.in. skorzystanie z szaletu miejskiego przy Plaży Wschodniej w Kołobrzegu. Jak donoszą internauci, w Helu koszt wizyty w toalecie publicznej wynosi nawet 7 zł. 5 zł, które jeszcze do niedawna było nie do pomyślenia, dzisiaj już nikogo nie dziwi.
Nawet we Włoszech jest taniej
Okazuje się, że taniej niż nad naszym morzem jest nawet we Włoszech. Czytelniczka "Faktu" była tak zaskoczona cenami w pięknej, malowniczej miejscowości Nago-Torbole nad jeziorem Garda, że postanowiła podzielić się z redakcją swoimi obserwacjami.
Kobieta wysłała zdjęcie cennika obowiązującego w jednej z tamtejszych publicznych toalet. Wynika z niego, że wstęp do szaletu kosztuje tylko 0,30 euro, czyli zaledwie ok. 1,40 zł. To kilka razy mniej niż w Polsce!
Osoby, które w tym roku postanowiły spędzić wakacje w kraju, żeby "zaoszczędzić", mogą jedynie pozazdrościć Polce dobrego wyboru. Niestety nie zapowiada się, by najbliższym czasie sytuacja w Polsce miała się polepszyć. Całe wakacje najpewniej miną pod znakiem drożyzny.