Dziennikarka Onetu opisuje, że podobnie jak wielu turystów postanowiła spędzić końcówkę roku w sercu Tatr.
Zamiast jednak korzystać z najbardziej obleganych i drogich restauracji w centrum Krupówek, na obiad wybrała się nieco dalej, w mniej uczęszczane rejony Zakopanego.
Autorka podkreśla, że samo dojście zajęło jej 10 minut, a na obiad wybrała nieco wcześniejszą porę niż większość turystów, by uniknąć kolejek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Miejscem do którego się udała był Regionalny Bar Mleczny gdzie obiady są serwowane od południa, mimo to na miejscu już zastała czekających na posiłek całe rodziny. "Moim zdaniem wybierając się do baru mlecznego w samym centrum Zakopanego w dzień, w którym obłożenie turystyczne bije wszelkie rekordy, trzeba liczyć się z tym, że będą tłumy. Aczkolwiek aż strach pomyśleć, co działo się tam w samym środku pory obiadowej!" - zaznaczyła autorka.
Czytaj także: Pustki w Zakopanem. Górale załamują ręce
Ten sam lokal odwiedziłam w minione wakacje. Spodziewałam się podwyżki cen posiłków w sezonie zimowym, jednak pozytywnie się zaskoczyłam - opisuje redaktorka Onetu.
Na dowód pokazuje paragon, na kwotę 56 złotych jakie wydała na porządny dwudaniowy obiad składający się z miski domowego rosołu, placki ziemniaczane po zbójnicku i wodę.
W zamieszczonej relacji widać, że dania są słusznych rozmiarów i podane wyjątkowo estetycznie. I choć redaktorka Onetu zaznacza, ze ceny w barach mlecznych Krakowa czy Warszawy są zapewne niższe, to jak na turystyczną enklawę za jaką uchodzi Zakopane naprawdę jest tutaj przyzwoicie.