Okazuje się, że zwłaszcza małe pensjonaty, prowadzone przez osoby prywatne, nie cieszą się zbytnią popularnością. Wielu z ich właścicieli nie korzysta z mediów społecznościowych, a co za tym idzie - nie umie odpowiednio się zareklamować w sieci.
Ogromny przaśny baner przy Zakopiance dzisiaj już nikogo nie skusi. A nawet jeśli, to tylko nielicznych, którzy byli w okolicy.
Jednak Karol Wagner z Tatrzańskiej Izby Gospodarczej jest dobrej myśli. Jak twierdzi - to, że w tej chwili jest średnio, nie oznacza, że jest się czym martwić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wakacje na Podhalu startują później niż nad morzem i trwają dłużej. Już widzimy, że będziemy mieć maksymalne obłożenie na długi weekend sierpniowy - mówi Karol Wagner w rozmowie z o2.pl.
Dodaje też, że wiele obiektów widząc zainteresowanie turystów, dostosowuje swoją cenę.
Jest rozłam taki, jak był na "czerwcówkę" - bardziej ekonomiczni turyści mają tendencję do rezerwowania z wyprzedzeniem. Ci, którzy mają pieniądze, czasami czekają do ostatniej chwili. Ci bogatsi nie wiedzą, kiedy ruszą, gdzie ruszą, jaka będzie pogoda. Potrafią rezerwować nawet w czasie jazdy. 25 a nawet 30 proc. osób nawet jeszcze nie wie, czy spędzi te wakacje w Zakopanem - tłumaczy Wagner.
Dodaje też, że tzw. "okienko rezerwacyjne" będzie się mieszało przede wszystkim ze względu na pogodę, która jak wiadomo - bywa kapryśna.
Jak ściągnąć turystę w Tatry? Wyścig ofert
Duże, resortowe obiekty, zarządzane najczęściej przez zatrudnione do tego osoby, mają sale zabaw, kręgielnie czy wyżywienie i tym też starają się skusić turystów - tworząc atrakcyjne pakiety, dzięki którym ich goście nie będą musieli już martwić się dodatkowymi kosztami, czy też narażać na "paragony grozy" idąc na obiad na Krupówkach.
Nieco inną sytuację mają małe obiekty, liczące po kilkanaście pokoi. One nie mogą zaoferować tego, co duża konkurencja, bo nie mają na to zaplecza. Dlatego sięgają po inne rozwiązania.
Dają jeszcze ciekawsze atrakcje, choćby znany mi pensjonat w Kościelisku, który ma 18 pokoi. Nie ma w nim kręgielni, nie ma basenu, ale do nich przychodzi sąsiad lutnik, pokazuje jak buduje się skrzypce, przychodzi sąsiadka i pokazuje, jak robić oscypki. Bo tu nie chodzi o to, żeby to były atrakcje typu plastik. Młodsze pokolenia tego szukają - autentyczności - wskazuje Karol Wagner i dodaje, że dzięki takim rozwiązaniom mniejsze obiekty są konkurencyjne ze względu na wartości, jakie niosą.
Niekoniecznie są natomiast konkurencyjne marketingowo. Często informacje o tym, jakie atrakcje oferują, nie są w stanie przebić się przez gąszcz internetowych ofert z noclegami.
Ewa Sas, dziennikarka o2.pl