Helikopter, który spadł we wtorek w okolicach Leśnej Jani (woj. pomorskie), został wywieziony z miejsca wypadku. Sprawę wyjaśniają prokuratorzy i eksperci Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. We wtorek z 10 na 11 stycznia śmigłowiec YO-YO z niewyjaśnionych przyczyn spadł na ziemię. Zginął 51-letni pilot. Jak ustalił "Fakt", był nim Roman S., właściciel firmy Son-Pol ze Smętowa Granicznego.
Czytaj także: Tragedia na Pomorzu. Zginął znany biznesmen
Son-Pol zajmuje się między innymi sprzedażą sprzętu do budowy dróg. Roman S. biznes prowadził z braćmi. Miejsce, w którym doszło do katastrofy położone jest ok. 9 kilometrów od siedziby firmy. Wrak śmigłowca został już przetransportowany z miejsca wypadku. Być może trafi on na policyjny parki
Najbliższe oficjalne wiadomości będą podane do publicznej wiadomości po 30 dniach od daty zaistnienia zdarzenia, powstanie wówczas tzw. raport wstępny - zaznaczył Bogusław Trela, przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To tym śmigłowcem rozbił się znany biznesmen z Trójmiasta. Z dumą pokazywali zdjęcia na Facebooku
Choć dokładne przyczyny zdarzenia są ustalane, służby przekazały, że helikopter, który rozbił się we wtorek w powiecie starogardzkim, to ultralekki śmigłowiec YO-YO, który jest podobny do helikoptera Robinson 22.
Takie helikoptery produkuje włoska firma. Ale dopiero po numerach rejestracyjnych i fabrycznych ustalimy gdzie został wyprodukowany ten konkretny model - dodał Trela.
W sieci figurują zdjęcia konkretnej maszyny, którą najprawdopodobniej leciał Roman S. Firma Son-Pol chętnie publikowała je na Facebooku. To zielony helikopter z czarnym logo przedsiębiorstwa, którego fotografie pojawiły się na oficjalnej stronie m.in. w styczniu i we wrześniu 2022 roku.
Na początku ubiegłego roku można było wylicytować voucher dla 2 osób na lot śmigłowcem Robinson R44. Oferta od firmy Son-Pol była wystawiona na cel 30. Finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i udało się ją wylicytować za 3050 zł.